czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 3

Zapraszam na rozdział 3 


Rozdział 3

                                   „Zaświaty, Głodny stwór i Przyjaźń”


          Kolejny dzień w szkole. Siedział na lekcji, starając się uporządkować myśli.  Wiedział, że to co stało się wczorajszego dnia…właściwie to nie wiedział co się stało. Przyglądał się nauczycielce, która tłumaczyła temat lekcji. Udawał skupionego i skoncentrowanego, a z jego umysłu nie ulatywały wątpliwości. Ta postać, która go zaatakowała, te wszystkie światła, dziwne stwory, chirurdzy. To wszystko było dla Kamila nowe i przerażające. Potrzasnął głową, starając się skupić. Położył lewą dłoń na ławce i coś mu zabrzęczało.
-„Co jest?”- zapytał sam siebie. Rozszerzył powieki. Na nadgarstku miał bransoletkę, z „tamtego dnia”. Wciągnął powietrze, analizując fakty. Układał wszystkie argumenty za i przeciw. Myślał nad tym, czy aby na pewno coś się nie wydarzyło. Spojrzał po klasie. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Każdy albo skupiony, albo zajęty czymś innym. Przyjrzał się przedmiotowi- „L.I.F.E? Ale zaraz…przecież tamtego dnia, gdy to się stało, to…pamiętam że któryś z tych świrów złapał mnie wtedy za tą rękę i coś…nie to nie możliwe. Duchy nie istnieją…to znaczy nie mam pewności, ale…nie no przecież to naukowo udowodnione że…ale to wszystko! Mam dość, to musiał być jakiś porąbany sen, a ta bransoletka…- spojrzał na nią, marszcząc brwi-…wystarczy że się jej pozbędę!!!”- drugą ręka próbował zdjąć ją z siebie, jednakże okazało się to niemożliwe. Gdy szarpnął za srebro, coś go poparzyło, a w tym czasie na krótko zaświeciło błękitne światło- Ał!- wyrwało mu się. Od razu spojrzał po wszystkich. Zwrócono na niego uwagę
-Kamilu, czy coś się stało?- zapytała nauczycielka od niechcenia. Mruk zrobił się czerwony
-„Kurde…”- wstał natychmiast- Przepraszam czy mogę iść do toalety?
-Teraz? A co robiłeś na przerwie? No dobrze, idź- wstał z ławki idąc pomiędzy innymi, kierując się w stronę drzwi
-Frajer…-usłyszał szept czarnowłosej Anny, która podstawiła mu nogę. Część klasy cicho zachichotała, a reszta tłumiła śmiech. Kamil zignorował to i wyszedł z klasy.
-Anno!- upomniała ją nauczycielka. Oczywiście ta, jak zawsze nic sobie z tego nie robiła.
       Gdy Kamil opuścił klasę, udał się szybko do męskiej toalety. Tam, widząc na umywalce mydło, wpadł na pomysł by usunąć niepotrzebną ozdobę. Przypomniał sobie, jak kiedyś przez pomyłkę włożył palec do szyjki butelki. Uratował się, smarując palec mydłem. Wiec tym razem Kamil postanowił spróbować, bo czuł że bransoletka staje się ciaśniejsza. Nasmarował mydłem krawędź ozdóbki, po czym próbował znów ją zdjąć. Znów światełko i nic. Żadnego efektu. Kamil zagryzł dolną wargę zirytowany
-Schodź do cholery!!! Schodź!!!- dalej próbował, lecz za każdym razem było to samo. Jedynie poparzył sobie palce u prawej dłoni- Kuźwa!!!- z desperacji uderzał metalem o umywalkę przeklinając. Myślał że to coś da, jednak nic. Nawet rysy. Rozejrzał się dookoła. Zauważył, przy starej ścianie łazienki, niemałej wielkości twardy kamień. Wziął go do ręki, posadził nadgarstek na krawędzi umywali i zaczął uderzać. Znów nic. Zaczął dyszeć i się pocić- Dlaczego to gówno nie schodzi!!! Psiakrew!- rzucił kamień w głąb łazienki. Dało się słyszeć głośny hałas. Wyszedł z toalety z impetem trzaskając drzwiami

                          ***
        Kamil nie wiedział, że na pustym korytarzu, pewna gruba postać, dużej wielkości, o małych nogach i dużych rękach, stojąca na czworaka się mu przygląda. To stworzenie oblizywało się . Z koniuszka języka leciała ślina, tak gęsta że tworzyła na podłodze mini staw
-Smakowita!! Smakowita!! Smakowita ektoplazma!!! Mam ochotę się najeść, byleby się najeść! Jego ektoplazma pachnie ładnie…- znów się oblizał- ładniej od blondynki!!!

                         ***

             Wrócił na swoje miejsce, nie zwracając uwagi na ciche kpiny. Usiadł i z powrotom zaczął słuchać. Ostatni raz spojrzał na bransoletę. Odetchnął cicho, po czym wrócił do obserwowania tablicy.
            Nagle w drzwiach sali stanęła złotowłosa dziewczyna. Rzuciła ciche „przepraszam za spóźnienie”, po czym na luzie weszła do klasy, chcąc zająć ławkę za Mrukiem jak to robiła zwykle
-Prosiłabym cię Magdalen, byś następnym razem się nie spóźniała. Gdzie byłaś przez te pół godziny?
-Przepraszam, to się więcej nie…- zatrzymała się w połowie drogi. Właściwie obok Kamila. Jej twarz wyglądała tak, jakby coś ją nieźle zaskoczyło. Obróciła głowę w bok i w dół, obserwując brązowowłosego, który również odwrócił do niej głowę. Mierzyli się spojrzeniami. Złotowłosa, wycofała się półtora kroku i stanęła nad ławką Kamila, opierając się na niej ramionami. Głowa pochyliła się w jego stronę-…Czy ty..
-Magdalen Gingle! Co to za wygłupy? Zamiast zaczepiać i rozmawiać z kolegą Kamilem, powinnaś usiąść w swojej ławce. Jeżeli tego nie zrobisz, wyśle cię do dyrektora!
-A może ona się podkochuje w tej ofermie. Pasują w sumie do siebie- Klasa zarechotała na cały głos na komentarz Anny. Jednak Magdalen była poważna. Nawet nie drgnęła. Cały czas pochylona nad niebieskookim, mierzyła go swymi zielonymi oczami. Za to Kamil czuł się nieco nie komfortowo. Ale gdy przypomniał sobie wczorajsze wydarzenie, to jakby przyszło mu do głowy, że blondynka może mieć z tym coś wspólnego. Z tym wszystkim co mu się stało
-„Co się dzieje, co z nią? Czyżby…”
-Magdalen! W tej chwili usiądź!- Gingle opamiętała się, oderwała się od chłopaka i usiadła za nim
-„Co to było do diabła? Nigdy właściwie się do mnie nie odezwała, co się stało? Wyglądała na poważną…”


                               ***

         Gdy wybiła godzina piętnasta, lekcje się skończyły. Kamil, zaczął iść w swoim własnym kierunku, chcąc być jak najszybciej w domu. Z dala od dziwnych wydarzeń, obelg znajomych z klasy czy dziwnych spojrzeń blondwłosej dziewczyny. Jednakże był zaniepokojony.
-„Co się ze mną dzieje? Przecież do niedawna wszystko było normalnie, a teraz ma się coś zmienić? Ktoś mi wycina świetny numer i najwyraźniej dobrze się bawi. Mam terasz jakieś dziwne halucynacje i… Na przykład dziś miałem wrażenie że widziałem staruszkę z nożem w brzuchu, która się do mnie uśmiechała. Normalnie dziwne. Albo jakieś dzieci bez oczu! Albo ten pies z dziurą w brzuchu! Nic już nie kumam!!! Świat zrobił się kompletnie porąbany”- westchnął znów dzisiaj po raz kolejny, idąc najprostszą drogą w kierunku Mydlic. Na ulicy od tej porze nikogo nie było, co dziwiło Kamila. Rozejrzał się dookoła. Poprawił plecak, a przy tym zauważył że ma rozwiązane sznurówki butów. Kucnął by je zawiązać. Gdy się za nie zabierał, coś skapnęło na jego ramie. Spojrzał
-Deszcz? Przecież miało nie…- zorientował się w porę, że to nie był wcale deszcz. Przyjrzał się dokładnie. To coś było kleiste i lepkie. W dodatku maź ta spłynęła tym razem na jego włosy. Zamarł. Spojrzał w górę. Jego oczy wyglądały w tej chwili tak, jakby miały za moment wypaść z orbit. Nad nim ponad dwumetrowy stwor z dużymi zębiskami i długim językiem szczerzył się nad nim.
-Dzień dobry, chłopcze. Jak dziś smakujemy?
-Kim…ty…
-Cudowny zapach, świeżo upieczone gówniarze smakują najlepiej- to coś się oblizało znowu. Kamil mimo strachu przyjrzał się temu. To coś, jak wcześniej wspomniano, miało ponad dwa metry. Stało na czworakach i miało dysproporcje w budowie. Wielkie ręce, małe chude nogi. Wielki brzuch. Długi, lepki jęzor. Kamil ze strachu przewrócił się na plecy, lecz oparł się łokciami. Nie potrafił sklecić zdania. Starał się wycofać jak najdalej. Pocił się nieubłagalnie
-Boże…Boże..
-Nie ma sensu się modlić, chłopcze! Nikt cię nie wysłucha!- Potwór zrobił nura w jego kierunku. Już miał chwycić swoimi zębiskami jego głowę i zmiażdżyć ją. I jednocześnie rozkoszować się smakiem jego krwi
-„Niech ktoś mi pomoże….”
          Kamil zamknął oczy i krzyknął krótko. Czekał dosłownie na swój koniec, który o dziwo nie nadszedł. Spojrzał na otwartą twarz potwora. Spojrzał mu też w oczy, które starały się wypatrzyć obraz za nim. Mruk zamarł. Na plecach bestii stała oparta na jednym kolanie Magdalen
-Co…co do cholery!
-Cześć! Brzydalu!
-Blondyneczka!!!- wrzasnęła bestia i już miała się unieść by zrzucić natrętkę, lecz ta z pięści uderzyła go w szeroko rozstawione oko. Potwór i tak uniósł się krzycząc z bólu, co dziewczyna wykorzystała i zeskoczyła z bestii- Spadamy Matole!!- wylądowała na ziemi i porwała Kamila, który klęczał w międzyczasie na betonie. Złapała go za rękę, ciągnąc go szybko za sobą. Ten z ledwością za nią nadążał, ale starał się nie ociągać
-Magdalen, co ty tu robisz!? Co to w ogóle jest!? Co tu się dzieje!
-Będę mówić w biegu, dopóki nie dotrzemy do portalu! Musimy spieprzać, więc się ruszaj, Matole!
-Matole?
-Ty zdziro!! Wracajcie tu! Co z moim obiadem?!- krzyczał stwór biegnąc za nimi. Mimo iż znajdował się dalej od nich to i tak nic nie zmieniało faktu, że Magdalen i Kamil byli ściągani.
-Posłuchaj Matole. Nie wiem co się stało i nie będę pytać, ale od dziś nie masz że tak powiem życia.
-Co masz na myśli!
-Chyba ci dziwni goście w fartuchach ci powiedzieli, nie?- w biegu odwróciła się do niego i spojrzała w jego oczy- Jesteś duchem.
-Wiec to prawda…
-Wracajcie bachory!!!- krzyczało monstrum, biegnąc cały czas za nimi. Cały ten pościg zmierzał do starego rynku, teraz opuszczonego. Magdalen i Kamil szybko schowali się za rogiem jakiegoś małego budyneczku, a bestia pognała dalej, myśląc że są przed nią- Wracajcie!!
     Dyszeli ciężko. Magdalen oparta o ścianę wyjrzała z ciemnego miejsca, czy aby potwór na pewno dalej polazł. Kamil usiadł na jakiejś beczce. Starał się uspokoić. Po chwili spojrzał wyczekująco w oczy dziewczyny
-Nawet jeżeli to prawda, że duchy istnieją to nie znaczy że ja też nim jestem. Na pewno nie umarłem! W końcu tu jestem prawda! Oddycham i czuje! Więc uważając iż jestem duchem trochę się mylisz
-Nic nie rozumiesz Matole. Jak na razie nic. Umarłeś. Trafiłeś do miejsca, które potwierdza to co wdziałeś przed chwilą
-Czyli tam gdzie byłem jak się obudziłem?
-Tak. To miejsce to Zaświaty.
-Zaświaty?- zapytał Mruk, dla pewności
-A dokładniej Miasto Ekto. Jest to miejsce, gdzie trafiają wszyscy ci, którzy zakończyli swój żywot na ziemi. Niektórzy nazywają to drugim życiem. Znajduje się po drugiej stronie portalu i tylko duchy mogą tam przebywać. Jest to wielka kraina, gdzie dusze mogą odpoczywać i mieszkać. Stworzona jest z ektoplazmy.
-Ektoplazmy? Takiej o jakiej mówią w filmach?
-Mniej więcej. Tam, najważniejszą walutą i źródłem energii jest właśnie ektoplazma. Czyli że każda żyjąca istota, po śmierci staje się tą czystą plazmą. Ektoplazmą. Powiedzmy, że efektem ubocznym ektoplazmy jest „duch”
-Czyli że ty też jesteś duchem?
-Tak- Magdalen spojrzała pewnie chłopakowi w oczy
-A to co coś? To też duch?
-Tak, ale…jakby to wyjaśnić, ten duch postradał rozum.
-Co masz na myśli?
-Gdy umieramy, w zależności od śmierci nasze organizmy stają się trochę inne, a postrzeganie rzeczywistości dziwniejsze, albo dokładniejsze. Ten gość, Greml umarł śmiercią głodową. Dlatego teraz nawet po śmierci szuka jedzenia…- wyjaśniła dziewczyna, próbując wyjrzeć poza kryjówkę w poszukiwaniu stwora
-Mówił coś o pożeraniu młodych…czy nasza ektoplazma jest jakaś wyjątkowa?
-Przestań tyle pytać- spojrzała na niego z wyrzutem- Prawda jest taka że siedzę w tym od roku a i tak ledwo co wiem
-Że co? Jesteś nieżywa od roku i dalej mało ogarniasz? W ogóle jeżeli jesteś duchem, to jak inni cię widzą?
-„Poszycie widzenia”, to taki trik dla duchów, które chcą dalej egzystować wśród żywych
-Masz jakiś konkretny powód? Lubisz chodzić do szkoły?- zapytał spokojnie Kamil
-Zamknij się Matole, pomagam ci tylko dlatego że przypadkiem przechodziłam. Gdybyś nie był takim fajtłapom to teraz byś normalnie spał w łóżeczku, a nie martwy krył się przed jakimś psycholem, który czeka na twoja plazmę.
-To nie była moja wina że tak się stało. Kurczę…
-Matoł. W każdym razie, chodź Matole. Pójdziemy do mojego znajomego. Nie za bardzo go lubię, ale on postara ci jakoś co nieco wyjaśnić- Powiedziała wychodząc z uliczki- Może on ci coś lepiej…
-Uważaj!!!- krzyknął Kamil wciągając ją znów do schronienia. Uchronił ją od ataku duchowych pięści, które zrobiły dziurę w podłodze
-Mam was szczeniaki!!!
-Spadamy Matole!!!
-Znowu on!!!- kolejny raz chwyciła go za rękę, ciągnąc w głąb targu z dala od stwora
-Wracajcie!!!
-Gdzie jest ten portal?!!!- wrzasnął Kamil- A poza tym to duch co nie? Poleci za nami
-Nigdy. Nie wejdzie do zaświatów. Polują na niego! Ma przekichane za zjadanie młodych duchów! Szybciej Matole- wypowiedziała dziewczyna biegnąc na przodzie- Portal jest nie daleko!!!
-Gdzie dokładnie?
-Zobaczysz jak dojdziemy, ruszaj się Matole, jest za nami!!!- Kamil obejrzał się za siebie. Potwór był tuż tuż.
        Za to oni zbliżali się powoli do miejsca portalu. O dziwo znaleźli się na jakimś osiedlu. Magdalen i Kamil zaczęli biec w kierunku stojących przy drodze metalowych koszy na śmieci. Mruk nie miał pewności, ale dla Magdalen chyba to właśnie było portalem
-Jest tu!!!- podbiegła z chłopakiem puszczając jego rękę- Pomóż mi!- wrzasnęła unosząc klapę śmietnika do góry. Potwór już był blisko. Kamil przyłączył się do czynności
-Biegnie tu!- zauważył chłopak. Osunęli klapę. Ich oczom ukazał się jakby basen zielonej mazi
-Wskakuj!- znów go pociągła za ramie i wleciała z nim do środka, zatrzaskując za sobą pokrywę. Na szczęście zanim stwór zdążył ich złapać, uderzył głową o pojemnik
-Małe szczury….
        Tymczasem Kamil czuł jakby był gdzieś w innym świecie. Szedł z Magdalen przez krótką chwile jakimś korytarzem, by potem ujrzeć zupełnie coś niesamowitego. To coś było podobne do tego co widział we śnie
-Witaj w zaświatach- powiedziała Magdalen, prowadząc go w kierunku miasta. Bo tak właściwie tu wszystko wyglądało. Wszędzie było zielono, a dookoła wysokie bloki. Dookoła pełno kreatur, które mijały Kamila
-Nie możliwe…Wiec zaświaty…i duchy…
-Taa! To wszystko istnieje. Sama byłam w szoku- oczy Mruka zarejestrowały wśród innych budynków większy. Bardziej majestatyczny
-Co to za budynek? Jest…ogromny…
-„Siedziba stowarzyszenia duchów”. W skrócie SSD.- Kamil spojrzał na budynek. Był największy, ze wszystkich. Czuł się przy nim bardzo malutki. Budynek ten, swym ogromem przypominał górę- Tam mieszka najsilniejszy i najstarszy duch w całej historii. Do tego miejsca trafiają też zmarli. Tu powstają jako duchy. Wszystko jest tu bardzo dokładnie urządzone.
-W jakim sensie?
-Każdy jest tu zarejestrowany i przestrzega jakichś tam reguł. Dobra chodź, chce poznać cię z moim znajomym

             Kamil zamiast ruszyć z miejsca za koleżankom, spojrzał w niebo. Zielone chmury łaskotały czarnozielone poszycie nieba. Wszystko wydawało się takie nierealne. Takie niemożliwe
-Hej Matole!- drgnął. Spojrzał na zielonooką, która machała mu dłonią przed oczami
-Sorki zamyśliłem się
-To nowość. W każdym razie nie ślęcz tu tylko chodź. Jeszcze zdążysz sobie pooglądać niebo.
-Ok- powiedział krótko Kamil, po czym pozwolił prowadzić koleżance. Nie wiedział do czego to wszystko prowadziło, ale miał pewność, że jego życie, a raczej „nie” życie, już nie będzie takie samo. Ale przynajmniej nie był w tym sam
                                           

1 komentarz:

  1. Witaaj~ myślę, że tutaj nie będzie większego problemu. Otóż, przeniosłam Keiyaku no Jigoku na Blogspot. Na Onecie niestety "awarie" dają się we znaki, więc tu będzie mi wygodniej. Na starym blogu znajdziesz o tym informację.
    Co do bloga. Powiem tak: fabuła ciekawa. Masz ładny, ciekawy styl, ale interpunkcja... leży. Popracuj nad tym. :3
    Chokoretta [keiyaku-no-jigoku].

    OdpowiedzUsuń

Tyle ile was tu było