poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 4

Zapraszam na rozdział czwarty
                                
                                                                        Rozdział 4

                                                                     „Dziadek Papa”

-Zaczekaj! Magdalen! Idziesz za szybko!- wołał Kamil, przepychając się pomiędzy tłumem dziwnych istot, które jakby przyglądały się chętnie postaci Kamila. Mruk odwzajemnił te spojrzenia swoim, lecz niepewnym wzrokiem
-Ruszaj się! Matko, nie być ofiara! Bo cię tu zostawię.
-Zaczekaj po prostu…Co jest!- krzyknął ze strachu, gdy poczuł że coś unosi go w powietrzu. Spojrzał po sobie. Coś owinęło go dookoła jego talii. To coś było grube i długie. A za to miękkie w dotyku- Pomóż mi!! On jednak wlazł za nami!!
-To nie ten psychol, Matole! Obejrzyj się!
-Hę?- spojrzał za siebie. Osoba, która go trzymała był jakby starą i grubą kobietą. Nosiła kwiecistą suknie. Mruk spojrzał w dół. Do niej należał ten ogon. Wystawał z pod sukni. Nie miała nóg- Gą..gąsienica!!!
-Ojej, cóż za mało rozgarnięty chłopiec, pomóc ci jakoś?
-Postaw mnie!! Nie jedz mnie!
-„Nie jedz mnie”? Magdalen skarbie czy znowu trafiłaś na Gremla?
-Taa. Nie wiem kiedy go w końcu złapią.
-Wy się znacie?- zapytał Kamil, kiedy ogon kobiety postawił go na ziemie
-Jestem Caterpillar. Miło mi cię poznać!- powitała go sympatycznie kobieta- To chyba twoje pierwsze przeżycia jako ducha, co nie? Kamilku!
-Zna mnie pani?
-Kto by nie znał pół ducha Kamila Mruka!! Twoje narodziny to prawdziwy cud!!- wykrzyknęła wesoła Caterpillar, przyciągając uwagę niektórych duchów. Kamil rozejrzał się dookoła. Okazało się że duchy, które się do niego przymilały, w większości widział w dniu, gdy stał się jednym z nich. Jedną z takich osobistości był siwowłosy staruszek z akordeonem i małpką na głowie
-Witaj Kamilku! Pamiętasz mnie!? To ja tak grałem! Może masz ulubioną melodie?
-Melodie? Nie wydaje mi…- nagle coś złapało Mruka za nogawkę spodni. Chłopak spojrzał w dół. Małe dzieci, które wcześniej widział próbowały się mu wspiąć na plecy
-Braciszku! Braciszku! Pobaw się z nami!!
-Wypij z nami Kamilu!!- wrzasnęło paru mężczyzn bez zębów z butelkami alkoholu w dłoniach
-Ja…czekajcie! Ja...Magdalen! Pomóż mi ja…
-Och jakiś ty wstydliwy Kamilku!- pisnęła Caterpillar, obejmując go ramionami. Mruk miał wrażenie że duchy oblegały go ze wszystkich stron. Wszyscy byli do niego pozytywnie nastawieni, lecz on wyglądał na nieco zdezorientowanego tą całą sytuacją.
-Magdalen! Pomóż mi!- i jak na zawołanie, blondynka wyciągnęła go siłą z tłumu, który próbował go z powrotem porwać. Lecz Gingle stanęła przed nim ze zdenerwowaną miną
-Sorki ludziska! Jesteśmy zajęci, innym razem. Chodź Matole- powiedziała ciągnąc chłopca za sobą
-Mam na imię Kamil!- przypomniał, pozwalając się ciągnąć
-Odwiedź nas znowu Kamilu!!- wrzasnął dziadyga z akordeonem i zaczął grać. Małe dzieci machały mu z daleka dłonią. Mruk oglądał się za siebie ze zdziwieniem
-Dlaczego wszyscy mnie znają? Nigdy praktycznie ich nie widziałem na oczy.
-Nie mam pojęcia, ale podniecają się tobą całe zaświaty. Chodź, dotarliśmy do parku.
-Parku?- Kamil spojrzał na otoczenie
                  Było jakby odludne. Wyglądało jednak na park. Było to coś w kształcie małego wzgórza, gdzie rosła stara wierzba. Jej długie liście i gałęzie jak baty, przykrywały ławkę na której siedziała jakaś istota. Niebieskooki przyjrzał się osobnikowi, gdy zbliżyli się do niego z Magdalen. Było to niski staruszek, siedzący spokojnie na ławce. Miał jajowatą głowę, był łysy,  ale miał za to białą brodę i gęste wąsy zasłaniające mu usta. Oczy były bardzo przymrużone i nie było ich widać, lecz nastolatek miał pewność, że ten ma zadowoloną twarz. Ubrany był w kamizelkę i białą koszule z krawatem. Siedział pochylony trzymając dłonie na lasce . Nucił jakąś wesołą piosenkę. Zauważył młodszych od siebie znajomych. Rozpoznał ich od razu, mimo iż z Kamilem nigdy się nie widział
-Magdalen! Jak miło cię widzieć! Minęło sporo czasu! Dalej leżałaś sobie na dachu szkoły?
-Nie tym razem-mruknęła. Z tego co Kamil widział nawet dla starszego od siebie ducha nie miała zbytniego szacunku
-„Taka już chyba jest”- pomyślał nie spuszczając ze staruszka oczu
-Właśnie zwialiśmy Greml’owi.
-Greml’owi? Ah! Przypominam sobie! Miły chłopak!- zaśmiał się duch cicho, lecz na tyle głośno, by młodzież mogła go usłyszeć. Złotowłosa chwyciła się za czoło
-Nie chwytasz stary dziadzie! Uciekliśmy zbirowi!- Mruk nie wierzył temu co widział. Dziewczyna podeszła do starca i chwyciła go za ucho. Przystawiła usta i wydarła się najgłośniej jak mogła- Greml! Ten psychol, który chce mnie pożreć!!! Teraz chce pożreć mnie i Kamila!!! Gonił nas aż do portalu!!! Dotarło!!?
-Aaaa! Greml!! A to trochę niegrzeczny chłopiec!!
-Wykańczasz mnie dziadzie.
-A kim jest twój kolega? Greml? Jej jak ty wyrosłeś!
-Dziadku to nie jest Greml! To jest Kamil! Kamil Mruk! Poł duch!
-Pól duch! Kamil Mruk! Ojej! Jak ja chciałem go poznać! Więc to ty chłopcze? Niech ci się przyjrzę!
-Kamil to Dziadek Papa, jakby robił coś nietypowego, zdziel go po głowie, czasem mu odbija.
-Usiądź na ziemi chłopcze- Chłopak spełnił polecenie. Usiadł po turecku i patrzył niepewnie na starca, który mu się przyglądał. Kamil nie był pewien, co może usłyszeć od nowego znajomego i czego może od niego chcieć-Hmmm. Wyglądasz normalnie Kamilku- powiedział i uderzył go mocno laską w czubek głowy
-Ała!! To boli!
-Teraz! Masz okazje, zdziel go w łeb!
-Wybacz mi młodzieńcze. Powiedz mi czy czujesz ból?
-A kto by nie czuł!- chłopak chwycił się za czubek głowy wyczuwając coś mokrego. Spojrzał na swoje dłonie. Czerwona krew- I patrz co zrobiłeś dziadzie!- wydarł się Kamil.
-Tak jak myślałem. Czerwona. Nie czerwono-zielona, a czerwona
-Hę? Do czego zmierzasz?- zadał mimowolnie pytanie Mruk i tak nieco podirytowany
-Krew duchów jest mieszaniną ektoplazmy, która przyjmuje jeszcze czerwoną barwę. Ciało każdego ducha jest mniej więcej zbliżone do tego za życia, lecz oprócz innych układów życiowych, każda istota stworzona z plazmy posiada jeszcze układ ektoplazmowy.
-Układ ektoplazmowy?- zdziwił się Kamil
-Układ ten prowadzi jednocześnie krew i energie ducha. To jakby źródło energii. Przez ten układ przepływa ektoplazma. Ty jednakże posiadasz coś innego. Nie jesteś czystą duszą, Kamilu
-Jestem jakiś dziwny? Nic nie rozumiem.
-Mógłbyś unieść swoją lewą rękę?- poprosił dziadyga. Chłopak spełnił polecenie i ukazał swoją dłoń, na której na krótko zabłysła bransoletka
-Tak jak myślałem. Bransoleta życia została na tobie
-Bransoleta życia?
-Duchy. Jako czysta ektoplazma, która występuje w każdym człowieku, złączona jest łańcuchem życia. Ta bransoletka na lewej ręce jest tego dowodem. W czasie narodzin ducha, bransoleta życia kruszy się i odpada. To jakby ostatni etap w życiu na Ziemi. Zerwanie z życiem na Ziemi. Lecz mimo to u ciebie widzę, że na tym srebrnym przedmiocie nie widać nawet ryski, czy pęknięcia. Czy próbowałeś ją zdjąć?
-Próbowałem. Ale albo paliła mnie w rękę jakimś niebieskim świtałem, albo zaciskała się mocniej
-Hmm. To tylko dowodzi jak silnie jesteś związany z tym życiem. A mimo to możesz pozostać tutaj. Duch z żywym ciałem, którego nie może opuścić. To czyni z ciebie pół ducha. Kamilu Mruku. Jesteś pół duchem. Nie wiem jak mogło do tego dojść i dlaczego padło na ciebie. Ale coś w przyszłości się wydarzy i będziesz musiał stawić czoła wielu wyzwaniom. Pamiętaj o tym i żyj dalej. Kamilu!- Wypowiedział się Papa i zaczął śmiać się w niebogłosy. Kamil uśmiechnął się. Nie wiedział że będzie kiedyś w takiej sytuacji, ale przynajmniej wiedział czym jest.
-No dobra, my będziemy się zwijać.  Lecimy Matole.
-Okej. Do widzenia…- Pożegnał się Kamil, lecz zatrzymał go głos starca
-Kamiku!
-Tak?
-Powodzenia na nowej drodze. Gdy będziesz miał jakiś problem, przyjdź do mnie. Służę każdą radą- Powiedział swoje Papa. Spowodował tym u Kamila pewny siebie uśmiech
-Dziękuje
-O! Magdalenko! Pozdrów ode mnie swojego chłopaka!- krzyknął jeszcze Papa. Na to zdanie blondwłosa zatrzymała się i poczerwieniała. Kamil spojrzał na nią uśmiechając się
-Magdalen, naprawdę? Nie wiedziałem…
-Cisza! Idziemy!
           I ruszyli w drogę ku portalowi na Ziemie, zostawiając w spokoju dziadka Papa. Ten siedząc, rozmyślał o tym co może się zdarzyć. I mimo iż przewidywał najgorsze, nie opuszczał go dobry humor

                                                                  ***

           Klapa śmietnika, do którego wcześniej wskoczyli Kamil i Magdalen podniosła się trochę. Głowa złotowłosej wyjrzała i rozejrzała się. Zielone oczy szukały pokracznego ducha, który tylko czyhał na moment by zaatakować
-Dobra! Teren czysty- klapa całkowicie została uniesiona. Opierając się na krawędzi śmietnika, dziewczyna wyskoczyła na beton- No wyłaź!
-Już to robię! Poczekaj…chwile…- widać było że Kamil trochę się ociągał. Gdy czuł że krawędź kubła wbija mu się brzuch, spojrzał prosząco na koleżankę- Możesz mi pomóc?
-Ja nie mogę, ale z ciebie baba!- warknęła stojąc przy nim- Podaj mi łapę!- znów warknęła, ciągnąc go rękę. Nogę oparła o ścianę śmietnika, próbując wyciągnąć kolegę siłą- Ale z ciebie fajtłapa!
-Nie…Ubliżaj mi! To nie moja wina, że portal jest w takim głupim miejscu! Chyba mi nie powiesz, że będziemy nurkować w śmieciach codziennie!?
-Oooo! Panicz Matoł wolałby może złote drzwi i czerwony dywan!? Ciesz się że nie nurkujemy w klozecie!
-Wielkie dzięki! Lepszy kibel niż śmietnik!
-Jak tak lubisz kąpiel w ekskrementach to proszę! Będzie ci jak w niebie! Wyłaź wreszcie Matole!!
-Mam…na imię…Kamil!!!- i wylazł. Magdalen udało się wyciągnąć Kamila, lecz przez te szarpaniny, wylądowali na ziemi, tłucząc sobie to i owo- No i wreszcie- westchnął Kamil próbując wstać
-„Wreszcie” mówisz? Niezdarny Matoł- na tą uwagę Kamil od razu chciał się odgryźć Magdalen, lecz przerwał mu czyiś chichot i dźwięk robionego zdjęcia. Obejrzeli się w stronę źródła.
-Proszę bardzo! Nasza zakochana para razem w ich romantycznym miejscu! Jakież to wzruszające
-Anna…-warknęła dziewczyna, wstając z Mrukiem na nogi. Koleżanki czarnowłosej chichotały, a ich spojrzenia symbolizowały jedno. Kpinę i szyderstwo
-Żałosne…Para frajerów co nie?
-Zaraz jej przywalę w ten chwalący się ryj!- szepnęła do siebie gniewnie złotowłosa i to tak cicho że tylko Kamil mógł ją usłyszeć.
-No dobra dziewczyny idziemy na imprezę! Zostawiamy łajzy!- powiedziała z jadem w głosie Anna, po czym odeszła z innymi koleżankami śmiejąc się jeszcze na głos
                  Jakby z pretensją do swego kolegi, Gingle spojrzała na niego markotnie. Mruk rozszerzył powieki w zdziwieniu, nie wiedząc o co jej może chodzić
-Co to za spojrzenie!? To nie moja wina że…
-Masz racje! To moja wina! Zadaje się z kretynem i…- nie zdołała dalej dokończyć. Czyjaś wielka pięść uderzyła ją w bok głowy z taką siła że odleciała z dziesięć metrów dalej. Kamil stal zszokowany. Rozszerzył powieki. Znowu, ale tym razem ze strachu. Spojrzał na miejsce,  gdzie wylądowała Magdalen. Leżała nieprzytomna prawie wbita w podłogę.
-Magdalen…
-Dobry wieczór! Szczeniaki! Wiedziałem że tu będziecie!!!- Spojrzał tym razem za siebie. Gdy ujrzał postać, przez którą zmuszeni byli do ucieczki, miał wrażenie że nogi przykleiły mu się do podłogi- Czas na kolacje!!!

1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie piszesz będziemy zagladać. 'w'
    A nasz blog : http://opowiesci-z-yokioto.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Tyle ile was tu było