poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 6


Zapraszam na rozdział szósty


                                                                       Rozdział 6
                                          
                                                „Uwaga! To kotek, który kopie prądem!”


               Idąc do szkoły, nieco zaspany Kamil odczuwał zmęczenie. Nie wiedział czemu ale nie potrafił wyspać się dzisiejszej nocy. Dodatkowo dostał mu się ochrzan od ciotki, która krzyczała na niego za to że wrócił tak późno do domu. Zadawała mu pytania, wręcz przesłuchiwała go. Kamil czuł się przyparty do muru. Na szczęście potrafił gładko kłamać. Wmówił ciotce że zasnął w bibliotece i że minęło sporo czasu zanim go otworzyli. Ciotka uwierzyła, ale i tak za to że nie zadzwonił dostał szlaban.
         Gdy stał już przed drzwiami szkoły, ledwo co je przekroczył. Ktoś walnął go z otartej dłoni w plecy. Mruk wyprostował się zaskoczony
-Wyprostuj się Matole!- Kamil spojrzał na oprawce. Magdalen stała tuż za nim ze złośliwym uśmieszkiem
-Magdalen! Nie atakuj mnie z zaskoczenia!
-Wybacz mi książę! Idziemy, bo się spóźnimy- mruknęła, poprawiając swój plecak, krocząc obok Kamila. Nie zdawali sobie sprawy, że są obserwowani. Mała bordowa główka z odstającymi uszami, wychylała się zza jakiegoś rogu i dużymi oczami obserwowała dwójkę młodych duchów.
-Tu są!- szepnął do siebie pewnie osobnik
             Magdalen idąc obok Kamila, obejrzała się za siebie. Miała wrażenie, że ktoś ukrywa się w pobliżu. Po sekundzie zignorowała przeczucia i dalej zaczęła iść z kolega do klasy

                                                     ***
                Dziś Kamil nie siedział sam. Ku zdziwieniu innych uczniów, siedział w ławce ze złotowłosą, która rozłożyła się na swojej części blatu. Zaś Kamil starał się ignorować zdzwione spojrzenia znajomych z klasy.
-Olej ich- mruknęła ziewając Magdalen.
-Proszę proszę! Najpierw romantyczna scena przy śmietniku, a teraz zakochana para wspólnie siedzi przy sobie! Jakie to urocze!
-Błagam! Niech ona zniknie z tego świata!- jęknęła zmęczona blondwłosa, kładąc się czołem na ławce. Zaś Kamil, który opierał policzek na dłoni, a rękę miał zgiętą w łokciu, opartą na blacie spojrzał na nią.
-To ty mówiłaś by ich olać.
-Nie chodziło mi konkretnie o tego babsztyla- warknęła podnosząc się do siadu
              Anna podeszła do pary przyjaciół, wymachując im przed oczami jakąś wydrukowaną fotografią
-Wyglądacie tu przesłodko! A lepiej będziecie wyglądać w sieci- wypowiedziała, po czym zaśmiała się złośliwie, a jej koleżanki wtórowały jej dobitnie
-Ty wredna...
-Dzień dobry dzieciaki!!!- odpowiednie wyczucie chwili miał Franc Quel. Nauczyciel zamykając za sobą drzwi, usiadł na krześle przy swoim biurku, a usatysfakcjonowana czarnowłosa usiadła na swoim miejscu.
-No i widzisz...- szepnął do niej Kamil z lekkim uśmiechem
-Zamknij się Matole- i znowu położyła się na ławce. Kamil uśmiechnął się znów, obracając głowę na moment w stronę okna. Coś w kolorze ciemnej czerwieni, mrugnęło mu przed oczami za szybą. Przez chwile myślał że ma przywidzenia, więc wrócił do obserwowania tego co Franz kreśli na tablicy.

                                                                  ***
              Tymczasem małe stworzonko stało w cieniu, rzucanym przez jakąś ławkę.  Jego determinacja była na najwyższym poziomie. Stworzonko miało cel i zamiar by wykonać misje, którą sobie zadał.

                                                                 ***
          Upragniony dzwonek oznajmujący ostatnią lekcje rozbrzmiał w całej szkole. Kamil zaczął pakować swoje rzeczy i spojrzał na koleżankę leżącą na ławce. Spała. Kamil westchnął
-Hej Magdalen! Magdalen!- szturchał jej bark, próbując wybudzić. Z ledwością mu się udało- Wstawaj! Po lekcjach już. Nie wieże, że przespałaś cały dzień i nikt nie zareagował. Masz niezłe szczęście.- dziewczyna w odpowiedzi rozciągnęła się , po czym podniosła z krzesła
-Za głośny jesteś Matole. Ale jak tak ci się śpiecha to chodźmy
-No a jak! No chyba, że chcesz tu dziś nocować- zażartował Kamil, idąc pierwszy w stronę drzwi. Magdalen również zaczęła robić pierwsze kroki w kierunku progu, lecz wyczuła ruch. Obróciła gwałtownie głowę. Miała wrażenie, że ktoś obserwuje ją zza okna- Magdalen?
-To nic...idziemy!- powiedziała dziewczyna. Po sekundzie milczenia, ruszyła z Kamilem na korytarz. Tymczasem przez ścianę mały stworek wszedł do klasy. Stanął na ziemi obserwując zamykające się drzwi. Był wielkości dwumiesięcznego dziecka, ale za to stał na dwóch łapach.
                                                                ***
                   Kamil z Magdalen powoli zaczęli kroczyć korytarzem. Byli na pierwszym piętrze i widać było, że specjalnie zwalniali tempo. A za nimi w dużych odstępach śledziło ich zwierzątko, które lekko wychylało głowę. To coś kroczyło za nimi jak cień. Na szczęście Kamil i Magdalen w porę zorientowali się, że ktoś ich szpieguje.
-Matole…
-Wiem…- odpowiedział Kamil. Wiedział że nie powinien się odwracać. Najlepszym wyjściem dla obojga przyjaciół, było udawanie niezdających sobie sprawy nastolatków.
-„Jestem coraz bliżej. Nie spuszczę ich z oczu, póki nie dowiem się o nich tyle ile potrzebuje! Muszę dokończyć to co zacząłem!- mruknęło do siebie stworzonko, po czym powoli i cicho zaczęło zmniejszać dystans. Szybko przemierzał drugi koniec ściany, by schować się za jakąś ławką. Tym czasem zauważył że młode duchy, zaczęły skręcać za róg innego korytarza. Rozszerzył powieki i szybko ruszył w ich stronę-„ Nie zwieją mi!!”- i tu w momencie gdy dotarł za róg poczuł, że czyjeś ręce chwytają go mocno za uszy.
-Mamy cię!!- wrzasnęła dwójka śledzonych i zaczęła biec z potworkiem do najbliższej klasy
-Co jest do diabła!!!!?- wrzasnęło zwierzę, trzymane za jedno ucho przez Kamila, a za drugie przez Magdalen.
           Gdy weszli jak oparzeni do pustej pracowni, zamknęli za sobą drzwi. Zwierzak zaczął się szamotać, gdy blondyna trzymała go za skórę pleców
-Puszczajcie mnie wy bezczelne dranie!!! Nie macie wstydu!!
-Wiec to za nami łaziło- mruknęła Magdalen- Jestem zawiedziona.
-To też duch?- zapytał Kamil, przyglądając się bliżej trzymanemu przez blondynkę zwierzęciu. Miało ono  gdzieś z dwadzieścia pięć centymetrów wzrostu, małe ciałko i dużą główkę. Jego futerko było miękkie i delikatne, jak wcześniej wspomniano koloru bordo, a gdzie nie gdzie miał małe, czarne pręgi jak u tygrysa. Duże szpiczaste uszy, sterczały w przeciwne strony, a przydługi ogon zakończony frędzlem szalał i miotał się w różnych kierunkach. Wąsy drgały stworzeniu ze zdenerwowania
-Puszczajcie mnie wy zwyrodnialcy!
-Hałaśliwy ten szczur- rzuciła Magdalen podnosząc go na odpowiedniej wysokości
-Nie jestem szczurem, ty kretynko! Jestem kotem!!
-Kot? Trochę dziwny jak na kota
-Dziwny kot, miał chyba dziwny wypadeczek, co?- mruknęła z uśmieszkiem kpiny Magdalen
-Uważaj na to co mówisz ty słaba babo, bo ciebie też porazi kontakt!!
-Dlaczego nas śledziłeś. Czego od nas chcesz?- zapytał poważnie Kamil- I przede wszystkim kim jesteś?
-Hm!- kot przestał się rzucać, tylko założył swoje malutkie łapaki na piersi. Trochę to śmiesznie wyglądało. Ten malec dobrze imitował ludzi- Nazywam się Lucky! Kot, który ma wiele szczęścia! Lecz na pierwsze pytanie nie odpowiem…Ała!!- poczuł ściśnięcie za futro- Co robisz ty…
-Radze ci odpowiedzieć. Czego od nas chcesz- powiedziała nieco przytłumionym głosem zirytowana Magdalen, co przestraszyło kotka.
-Więc? Czego chcesz?- zapytał Kamil
-No dobra! Mam sporą wiedze na temat wielu duchów! To moje hobby, zbieranie informacji na temat sławnych nowych i starych duchów. To moja pasja jak i powołanie! A także osobista misja!!- pisnął głosem zwierzak, patrząc z ognikami w oczach na Kamila- Kiedy się pojawiłeś, nastąpiła w zaświatach sensacja! Dlatego postanowiłem cię śledzić. Kamilu Mruku!
-Co za żałosny powód. Nie masz co robić ciekawego? Matoł nie jest taki interesujący, więc to naprawdę to?- zapytała Gingle.
-Co z nim zrobimy?- zapytał niebieskooki
-Gdy będzie za nami ciągle łaził, zacznie to się robić upierdliwe.
-Upierdliwa jest twoja arogancka mina, babsztylu. Dlatego nie budzisz żadnego zainteresowania- odezwał się Lucky i uśmiechał się wrednie i śmiał się pod nosem
-Ty koci szczurze! Spłucze cię w klozecie!
-Nie radze. Poza tym radze ci, byś mnie puściła i to szybko- rzekł spoglądając na nią kątem oka z podejrzanym śmieszkiem
-Że co? Co ty możesz zrobić hm?
-Magdalen, mam przeczucie że jednak nie żartuje….puść go.
-Boisz się takiego kurdupla Matole? Przecież to tak samo słabiak jak my!
-Powinnaś posłuchać swojego kolegi. Ale już za późno!
-Co!!!?
-Electric fur!!!*- Nagle przez ciała Kamila i blondyny, przebiegła dawka prądu elektrycznego. Zwijali się z bólu robiąc niewyraźne miny. Światła ataku rozświetlały bardziej klasę, choć światła były niewielkie. Przez niedowład w ręce, złotowłosa puściła kota, który zaczął dreptać w kierunku progu. Obrócił się jeszcze do leżących i drgających na podłodze nastolatków, którzy stanęli na czworaka próbując się podnieść. Ich ubrania były lekko nadpalone, a z ich ciał unosił się dym- Ostrzegałem was!!!- I zaśmiał się kocur, po czym wybiegł z klasy.
-A to…skurczybyk!
-Mówiłem ci byś go puściła! Po za tym jak on to zrobił?
-To jedna z umiejętności duchów. Manipulowanie prądem!- odpowiedziała blondynka, opierając się na ławce- Jak go dorwę, to każe mu zjeść własny ogon!
-Daj spokój! W sumie tylko nas obserwował
-Nie obchodzi mnie to!
-W każdym razie pobiegł daleko, uciekł i już! Więc daj spokój.
-Nie po tym co zaszło matole! Siadł mi na ambicje!  Za nim!
        I wybiegli, odczuwając jeszcze poprzedni atak. Wyszli na korytarz rozglądając się
-Nie ma go.
-Mówiłem ci! Zrobił sobie jaja i poszedł! Jesteś ślepa?- wypowiedział się Kamil
-Nie być taki do przodu złamasie!- warknęła do Mruka, łapiąc go za kołnierz koszuli i patrząc gniewnie w oczy
-Hej! Frajerzy!!
-Hę?- Magdalen i Kamil obejrzeli się. Dalej od nich też na korytarzu, ale bliżej schodów stał sobie mały kotek, który wywieszał im języki i robił głupie miny.
-Złapcie mnie jeśli potraficie!
-Ty mały…
-Daj spokój Magdalen, on nas prowokuje!
-Posłuchaj tego wypierdka, głupia babo!- powiedział Lucky, po czym zaśmiał się w niebogłosy, odchylając się jakby do tyłu i trzymając się łapkami za brzuszek.
-Teraz to przegiąłeś…Skopie ci facjatę!- warknął Kamil. To nie było za bardzo do niego podobne, ale Magdalen się tym nie przejęła. Puściła jego koszule, po czym przyszykowała się z Mrukiem do biegu
-Dobrze gadasz Matole! Brać go!!- I ruszyli w biegu, pokonując szybko dystans. Jednak kotek, również zaczął biec i skręcił za róg
-„Już ich mam!”
-Daleko nie ucieknie! Już go…- Niestety Kamil nie zdążył dokończyć. Razem z Gingle wywalili się na podłogę. Spojrzeli na ziemie- Ałła! Woda?
-Ślisko? To ten mały…
-On sobie z nas drwi!- krzyknął Kamil, patrząc zły na Magdalen
-Mówiłam ci! A ty dobry na wyrost!!!- odpowiedziała dziewczyna gestykulując nerwowo
-Hej! Frajerzy.
-Hę? Jest!- tym razem kociak stał naprzeciw, wpół leżącej na podłodze dwójki. Stał sobie na kałuży w odległości od nich jakieś pół metra
-Poddajesz się?- Magdalen zadziornie się uśmiechnęła
-Hm! Chciałbym was znowu ostrzec. Widzicie może, gdzie leżycie?
-Co? Co ty…
-Electric fur!!!
           I znowu kotek użył prądu. Zielone światło wyładowania elektrycznego porażało mocno Magdalen i Kamila, którzy tarzali się po podłodze odrętwieli. Gdy atak się zakończył, leżeli na posadzce z przypalonymi ubraniami i skórą. Lekko się trzęśli a z ich ciał znów ulatywała para
-Cholera…on to zrobił celowo!- stwierdziła Magdalen. Ledwo co się podniosła.
-Woda przewodzi prąd…Sprytny jest…
-Przestań mu schlebiać!- warknęła po raz kolejny dzisiaj Magdalen, po czym obróciła się na brzuch i próbowała wstać. Kamil robił to samo- Poza tym gdzie on jest?
-Nie wiem…może dał sobie spokój?
-Hahahaha!
-To on!- spojrzeli oboje na schody. Lucky stał na ich szczycie i widział ich na prześwicie
-Musicie się bardziej postarać! Wy ciecie!!- i znowu wywiesił im język, po czym uciekł na wyższe piętro.
-Kurwa mać…teraz to go zabije!
-Daj już spokój!!! Skopał nam dupę!!! Jak tak lubisz być porażona to proszę bardzo!!
-Nie drzyj się na mnie Matole! Tu chodzi o honor! Jak się nie odegramy to będzie się z nas śmiał!!!
-I tak się z nas śmieje!! Więcej w tą czy w tą, nie zrobi mi różnicy!! W każdym razie mieliśmy mieć jakiś trening co nie?
-Co tam trening! Teraz to myślę nad jakimś planem, by zrobić z tego szczura pieczeń!- Wstali oboje po czym wrócili nieco obolali po swoje rzeczy.

                                                                       ***

          Tymczasem, gdy wieczór powoli się zbliżał, a słońce bardzo powoli zachodziło, ulicą po drodze chodził śmiejący się do siebie Lucky.
-Co za słabiaki! Nie warci bym się nimi interesował!! Więcej się spodziewałem po Pół duchu,  Kamilu!- nagle kociak zatrzymał się. Przed sobą w oddali widział duchy. Były to koty. W przeciwieństwie do niego wyglądały normalnie. Miały tylko jakieś rany. Przestał się śmiać, tylko patrzył jak bawią się ze sobą. Poczuł jak jego małe serduszko mocno go ściska. Było mu przykro.

    ***
                 Tym razem Kamil wracał sam. Nieco obolały i poparzony. Ochłonął trochę, ale miał nadzieje, że nie spotka już tego złośliwego kota, który wcale nie wyglądał według niego jak kot. Zatrzymał się przy jakiejś drodze. Zauważył stojącego kota. Wiedział że to on. Kot zaś go nie zauważył.
-„Co on tu robi? Na co patrzy?”- zamyślił się Kamil. Jego wzrok przeniósł się na miejsce, gdzie patrzyło się stworzonko. Grupka kotków bawiła się ze sobą. Wyglądały normlanie. Gdy te zauważyły Lucky’iego, zaczęły na niego syczeć i z oddali wymachiwały pazurami, jakby dając mu znak by trzymał się od nich z daleka. Tym razem Kamil spojrzał współczująco na czerwonego kota, który zamknął oczy i odwrócił głowę. Zupełnie tak jakby chciał powstrzymać łzy- „Lucky…”
-Głupie koty!! Zaraz was porażę!!- straszył kotek wystawiając przed sobą rączki i machając nimi, robiąc groźne miny. Koty w odpowiedzi miauknęły, albo zasyczały, po czym uciekły znikając gdzieś za rogiem- Tak ma być! Właśnie!! Bójcie się mnie! Głupie zwierzaki…- tym razem Lucky spuścił głowę, odwrócił się i powoli zaczął iść gdzieś przed siebie. Z jego małych oczu spływały kropelki łez. Kamil przyglądając się tej scenie, odczuł coś na kształt współczucia. Przez chwile porównywał go do samego siebie. Wiedział, co to jest samotność.
-Lucky…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tyle ile was tu było