czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 9

Zapraszam na rozdział dziewiąty 



                                                                              Rozdział 9
                                                                „Egzorcysta- wróg duchów!”



-Słyszysz go!? Gdzie on może być!?- pytał nerwowo Kamil. Biegł z Magdalen po schodach na pierwsze piętro.
-Znowu wpakował się w kłopoty!- zawarczała złotowłosa. Dwójka przyjaciół dotarła do celu.
-Słyszałem odgłosy stąd. Myślisz, że to tu?
-Czy ja wiem? Sprawdźmy lewe skrzydło.
-Dobra- i ruszyli biegiem w proponowane przez blondynkę miejsce. Ich oczom  ukazała się sala 302. Drzwi były uchylone. Stanęli przed drzwiami, po czym otworzyli je całkowicie. Mieli przed sobą widok związanego liną Lucky’iego, który zwisał nad ziemią. Lina była przytwierdzona do sufitu- Lucky! Dobrze się czujesz!?- zapytał zdenerwowany Kamil wgłębiając się z Magdalen do środka. Kamil na początku nie zwrócił uwagi na to jak wygląda sala, lecz Magdalen tu się nie podobało- Uwolnię cię Lucky!- powiedział pewnie Kamil, biorąc się za rozwiązywanie supła. Gdy Lucky się ocknął, spojrzał z przerażeniem na brązowowłosego, który uśmiechnął się do niego spokojnie- Już się obudziłeś, to dobrze. Jak to…
-Magdalen!! Kamil!! Uciekajcie stąd! To pułapka!!
-Co?- mina Kamila zrzedła. Spojrzał na Magdalen, a potem razem z nią na drzwi. Pomieszczenie zamknęło się. Na drzwiach było coś dziwnego. A raczej symbol pentagramu. Jedna połowa symbolu widniała na ścianie, a druga polowa na drzwiach. Robiło to za jakiś zamek. Gdy drzwi się zatrzasnęły, wszystkie symbole zaświeciły na zielono-biały kolor. Przez ciała wszystkich przyjaciół przebiegła fala wyładowania elektrycznego. Ich krzyki, całej trójki dałoby się słyszeć, gdyby ktoś był na korytarzu.
-Dlaczego to robisz,  kocie...- zapytała blondyna wyginając się w bólu, odchylona do tyłu. Jej powieki były rozszerzone, myślała że się rozpłacze. Kamil zaś nie potrafił się ruszyć. Ból i wyładowanie sprawiało mu niewyobrażalne cierpienie. Jakby coś paraliżowało jego ciało.
-To...nie ja...- wypowiedział kot. Nagle Kamil i Magdalen padli na podłogę obolali. Ból właściwie minął- To on...- powiedział związany kociak, patrząc na otwarte drzwi i stojącą na przeciw postać. Magdalen i Kamil próbowali się podnieść. Przy okazji zerknęli na drzwi. Stał tam chłopak, którego dziś widzieli. Czarne włosy, białe pasemko na grzywce. Czarny pulower bez rękawków na białej koszuli. Ze scyzorykiem w ręce.
-Ty...jesteś...Mochimori Koga- stwierdził Kamil, patrząc gniewnie w oczy sprawcy. Magdalen również nie pozostawała dłużna.
                Spojrzenie czarnych tęczówek, było szalone. Tak samo jak uśmiech i chichot. Jego szczupła sylwetka i wyraz twarzy były lustrowane przez trójkę przyjaciół.
-Punkt za spostrzeżenie, Kamilu Mruku. A raczej powinienem powiedzieć...obrzydliwy duchu.
-Ty draniu!-Nagle Kamil podniósł się. Skupił ektoplazmę, by wymierzyć atakiem w „kolegę”, który nie ruszając się z miejsca, wyciągnął rękę do tyłu i zatrzasnął znów drzwi. Gdy pięść Kamila miała praktycznie trafić w nos czarnowłosego, Mruk znów wygiął się do tyłu. Czuł, jak fala widocznego prądu i wyładowania przemierza jego ciało, a ektoplazma w jego ręce i na bransoletce znika gdzieś w powietrzu. Magdalen też poczuła ból. Klęcząc wygięła się do tylu, towarzysząc Kamilowi w pokrzykiwaniu. Noga Mochimori’ego skutecznie i mocno kopnęła niebieskookiego w klatkę piersiową i odrzuciła go na ławki przesunięte w kąt sali. Kamil sapnął z bólu, za to Mochimori zaśmiał się.
-Jak można być tak lekkomyślnym. Myślisz, że twoja pięść mnie dotknie, ty obrzydliwy śmieciu z plazmy!? Mylisz się! Tak samo jak ta suka!- mówiąc to, z pięści uderzył Magdalen brzuch, po czym chwycił ją ręką za szyje i rzucił w drugi kąt. Z jej ust uleciała krew. Związany Lucky, czuł że nie może się ruszyć. Kątem oka z przerażeniem śledził postepowanie wydarzeń.
-Magdalen! Zostaw ją! Ty draniu!!- Kamil chciał wstać, lecz znów nie mógł się ruszyć. Siedział oparty boleśnie o ławki, na podłodze z wyciągniętymi nogami- Cholera! Dlaczego nie mogę się ruszyć!? Jestem duchem, dlaczego on nas widzi bez płaszcza plazmy i nas bije!?
-To nie jest zwykły gość!- pisnął Lucky, starając się obrócić głowę w kierunku Kamila, lecz przez jego ciało przeszła dawka prądu- Ten gość jest bardzo niebezpieczny!
-Co ty nie powiesz!?- wrzasnęła Magdalen. Gdy próbowała wstać, naraziła się na więcej bólu. Skończyło się na tym, że leżała bokiem w stronę Kamila i Mochmiori’ego. Ogarniała ich wzorkiem, mimo iż czuła się naprawdę sennie. Czuła, że starci przytomność.
-Ten szczur dobrze robi, ostrzegając cię zdziro- powiedział z szyderstwem na ustach Mochimori.
-Kim ty jesteś! Czego od nas chcesz! Jesteś duchem, prawda!?- krzyknął z pytaniem zły Kamil. Nie miał zamiaru się poddać i dalej próbował wstać.
-Zamknij ryj, ścierwojadzie! Jak śmiesz nazywać mnie duchem? Jestem żywy w stu procentach, tak samo jak moja nienawiść do tych przeklętych duchów!- podszedł do Kamila, chowając na moment scyzoryk do kieszeni. Mimo iż Mochimori był od Mruka troszkę niższy, miał w tej chwili więcej siły. Chwycił niebieskookiego za włosy, postawił do pionu i rzucił nim w stronę innej ławki, gdzie leżał jakby brzuchem na niej. Ale i tak miał widoczność na Mochimori'ego
-Jak się z tego uwolnię, dam ci w ryj!- krzyknął ogarnięty jakąś dziwną furią Kamil, patrząc groźnie na Koga’ę.
-Proszę bardzo. Możesz próbować- powiedział wesoło, ze śmiechem psychopaty Mochimori, idąc w stronę tablicy. Wziął kredę i zaczął pisać.  Napis brzmiał obraźliwie. "Duchy to zdziry!".
-Poziom przedszkolaka, nie sądzisz?- zadrwił Kamil, uśmiechając się złośliwie. Lecz przestał,  gdy Mochimori podszedł do niego i położył buta na jego głowę.
-Kazałem ci się zamknąć.
-Kurwa...czemu nie mogę się uwolnić!? Kim ty do cholery jesteś!?
-To najgorszy i najgroźniejszy wróg duchów. "Egzorcysta"- rzekł Lucky poważnym tonem.
-Egzorcysta?- zapytał Kamil, czując, że but Mochimori’ego ustępuje z jego głowy. Za to Lucky był mocno wpatrzony we wroga, który uśmiechał się groźnie.
-Tak. Klan Koga. Dwieście lat temu został założony przez człowieka, którego nazywali czarownikiem, ponieważ miał nadprzyrodzone zdolności. Bał się o swoją przyszłość, więc stworzył klan Koga, klan Egzrocystów. Obecnie rzadko się zdarza, by istnieli żywi ludzie z jakąś mocą, lecz klan Koga to na razie jedyny, znany mi przypadek.
-Dużo wiesz. Wiesz chyba też co nieco o moich zdolnościach, co kocie?- zapytał Mochimori szarpiąc Lucky'ego za wąs. Po chwili z otwartej dłoni uderzył zwierzątko w buzie. Lucky prawie się rozpłakał.
-Nie dotykaj go!- wrzasnął wściekle Kamil. Mochimori wyjął ponownie scyzoryk, podszedł do Kamila i uniósł jego głowę nad ławką. Po sekundzie przystawił ostrze do jego szyi i zasyczał mu do ucha.
-Zaraz poderżnę ci gardło i będziesz wyglądał jak prosie! Nienawidzę was, duchów! Jesteście obrzydliwe! Niezwyczajne! Gardzę wami…
-Ty gnoju...
-Kamil! Nie walcz z nim. Nie masz tu szans- Lucky i brązowowłosy spojrzeli po sali- Wszędzie są pentagramy. Zrobił z tego miejsca pułapkę na duchy. Nikt by stąd nie uciekł.
-Masz racje kocie- rzekł triumfalnie chłopak, po czym puścił Kamila, bawiąc się scyzorykiem w dłoni. Podszedł do drzwi i oparł się o framugę- To technika Egzorcystów. Specjalizujemy się w barierach. To miejsce izoluje was od reszty świata. To specjalna pułapka na duchy, której uległyby nawet najstarsze i najsilniejsze.  Clean room*. Dokładnie wszystko przygotowałem. Wszędzie tutaj są pieczęci. Nie wyjdziecie stąd. Technika ta została opracowana, by uwięzić i zablokować całą ektoplazmę wewnątrz. Jej ruch i przepływ. Macie szanse, gdy pomoże wam ktoś z zewnątrz. Ale tak się nie stanie.
-Nie być taki pewien. Jak nie kto inny, to ja sam się uwolnię!
-Lubisz podskakiwać. Wiesz dobrze o tym, że im bardziej się szarpiesz, tym moje więzienie będzie mocniej utrzymywać cię w ryzach.” Clean room” całkowicie blokuje ektoplazmę. Przy najmniejszym ruchu, ogarnia was paraliż. To nieskończona pieczęć, którą nic nie złamie wewnątrz. Idealna na takie zero jak ty. Aby ci pokazać jakim zerem jesteś, zacznę od pozbycia się tej blondwłosej suki. Poderżnę jej gardło!- wykrzyknął po czym podszedł szybko do miejsca, gdzie ledwo przytomna Magdalen leżała. Podniósł ją ciągnąc za włosy, sprawiając że musiała przed nim klęczeć. Wolną ręką przystawił ostrze scyzoryka do jej gardła. Słyszał, jak ta wypuszcza powietrze, patrząc na niego swoimi zielonymi ślepiami
-Zostaw ją! To moja przyjaciółka!! Zostaw ją, słyszysz!?
-Przyjaciółka? Przyjaciółka!?- wrzasnął Mochimori, śmiejąc się przy tym przeraźliwie. Patrzył się w stronę Kamila, który znów się szarpnął, czując bol- Nie ma czegoś takiego! Ludzie są jak duchy! Zdradzają i wykorzystują! Nienawidzę duchów! Nie ma w was nic, co czyni was czystymi! Ta laska umrze pierwsza!
-To o mnie ci chodzi! Prawda!? Zostaw ją w spokoju!!
-Nie! Chodzi mi o was wszystkich! Tak samo jak o tego brudnego nauczyciela historii…
-Że co…wiec wiesz że…
-Oczywiście ze wiem! Cuchnie ektoplazmą na kilometr! Od roku planowałem zasadzić się na niego i na tą arogancką dziewuchę! Lecz twoja śmierć dostarczyła mi kolejny łup do przechwycenia!- puścił Magdalen znów rzucając ją na bok. Tym razem znów podszedł do Kamila i chwycił go za koszulę rzucając go na środek sali.- Nienawidzę was! Nienawidzę was tak bardzo! Brzydzę się wami! Torturowanie was sprawia mi satysfakcje! Przez takich głupców jak wy, członkowie mojego klanu po śmierci trafiają do piekła!
-Do piekła! Takie miejsce istnieję?
-Nie wiesz? Jesteś głupszy niż sądziłem. Zaświaty tak naprawdę dzielą się na pięć tak zwanych krajów.  Ekto jest największym z nich, a wokół niego pozostałe kraje oddzielone są morzami plazmy. Są to jakby granice. Istnieją cztery kraje oprócz Ekto. Sanctuary. Kraj aniołów. Trafiają tam najszlachetniejsze duchy, które nie splamiły się żadnym złym uczynkiem. Hades. Miejsce gdzie dusze spokojnie płyną, to coś jak psychiatryk dla duchów. Trafiają tam najmniej zrównoważone. Fairygrave. Kraj stworzeń nadprzyrodzonych. I Hellmonument. Kraj, w którym znajduje się potężne więzienie, gdzie trafiają najgorsi zwyrodnialcy w dziejach Zaświatów. Co moja matka takiego zrobiła, że tam wylądowała!? Hm!? Przyjaźniła się z duchami, a gdy jej czas się skończył potraktowały ją jak psa! Była duchem, prawda? Czemu nie miała takich samych praw!?- krzyknął, pytając Mochimori, po czym kopnął Kamila w żebro. Mruk wypluł trochę krwi- Teraz zemszczę się za to!
-Więc też nie masz rodziców?- zapytał cicho Kamil. Nastała cisza- Jesteś samotny, prawda?
-Zamknij ryj, duchu! Nie masz prawa się odzywać!!
-Słuchaj…możesz sobie grozić wszystkim duchom na ziemi. Jak chcesz możesz atakować kogo kolwiek sobie zażyczysz…ale wara od moich przyjaciół- warknął Kamil patrząc gniewnie chłopakowi w oczy, który zaciskając wściekły zęby, kopnął go znowu w żebro,  a potem w splot. Dodatkowo sprawiając, że Kamil się gwałtowniej poruszył. Zanim Mruk całkowicie padł na ziemie, odczuł skutki działań bariery.
-Nie być taki do przodu! Powiedziałem ci! Zniszczę każdego ducha jakiego napotkam! Zaatakowałem was by was zabić. Zatruwacie powietrze. Innego powodu nie potrzebuje!

                Kamil leżąc na podłodze w pozycji embrionalnej poczuł ból…ale ten ból był dziwny. Ponieważ poczuł go na lewym nadgarstku. Przypomniał sobie rady nauczyciela. Nie wiedział czemu, ale jakaś siła kazała mu spróbować skupić plazmę raz jeszcze. Mochimori zlekceważył go i nie zauważył, że jakaś zmiana w nim zachodzi. Odwrócił się w stronę Lucky’ego, ze scyzorykiem w dłoni.
-Mruka i blond panienkę zostawię sobie na koniec. Sprzątnę najpierw kota!- i już miał wymierzyć ostrzem scyzoryka w oko kocura, gdy zauważył, że ze świecącymi pentagramami wokół dzieje się coś dziwnego. Krawędzie znaków jakby mocniej błyszczały- Co jest?- obrócił się. Zanim stał Mruk, przez którego przechodziło wyładowanie elektryczne. Widać było, że mocował się z techniką. Jego lewa dłoń świeciła tak, że prawie jej nie było widać. Nie było widać jej kształtu- Nie możliwe! Jak to się stało, że stoisz o własnych siłach!?- i poczuł uderzenie w policzek. Cios odrzucił go na pobliską ścianę. Jego oczy obserwowały zszokowane Kamila, który z ledwością się poruszał, a co najdziwniejsze otaczała go niebieska ektoplazma- „Co się dzieje!?”
-Kamil…jak to zrobiłeś..- zapytał Lucky, zanim stracił przytomność. Magdalen za to jej nie starciła.
-„Tak samo było wtedy…gdy pierwszy raz uderzył…”
-Powiedziałem ci już…- Mruk otarł wierzchem dłoni krew z ust. Poruszał się tak jakby ktoś go krępował-…nie pozwolę ci tknąć moich przyjaciół!- powiedział, po czym wyciągnął rękę w stronę drzwi i jakby z jego dłoni uleciał strumień blado-grantowej ektoplazmy, która zniszczyła drzwi i framugę. Pieczęci ustały, a Kamil i jego przyjaciele poczuli się tak, jakby ktoś zdjął im ciężar z ramion. Mochimori nie wierzył własnym oczom.
-Przełamał moją technikę! Nikt nie ma prawa tego zrobić! Nikt nigdy się nie przeciwstawił! Nikt wewnątrz się nie uwolnił! Więc jak!?- krzyczał do siebie osuwając się na podłogę i łapiąc za głowę. Wyglądał jak rozhisteryzowane dziecko- Jak zwykły duch mógł przełamać więzienie, którego nie mógłby nawet przełamać członek dwudziestu łez!?
-Mój mistrz miał racje. Potrzebuje treningu…- powiedział na głos Kamil, patrząc z uśmiechem na Mochimori’ego. Stał przed nim, patrząc na niego z góry- To koniec Mochimori. Magdalen. Lucky. Dobrze się czujecie?- zapytał jeszcze, odwracając głowę do tyłu. Lucky wciąż wisiał związany, za to Magdalen siedziała oparta o inną ścianę, patrząc w sufit. Trzymała się za zakrwawione biodro.
-Jakoś żyje, Matole…-mruknęła, sycząc z bólu.
-Nie tego się spodziewałem…- Kamil odwrócił się do czarnowłosego, którego głowa zwisała w dół-…Zabij mnie, masz prawo…
                Nastała cisza. Mruk nie mógł uwierzyć, że usłyszał taką prośbę. Odetchnął i odruchowo dezaktywował ektoplazmę.
-Co ty robisz!?- zapytał Mochimori podnosząc głowę i patrząc zdziwiony i zaskoczony na Mruka- Masz prawo mnie zabić! Wygrałeś!
-To nie powód. Poza tym nie chce byś trafił do piekła. W końcu masz jeszcze życie przed sobą…
-Nie potrzebuje lito…
-To nie litość!-przerwał Kamil- Nie znam historii twojej rodziny, ani nienawiści jaką darzysz duchy, ale robisz to po coś. Chcesz zmienić to jak egzorcyści są traktowani gdy umrą, tak? A pomyślałeś kiedykolwiek, że trafiają do więźnia, bo zabiją duchy?- Mochimori’ego zatkało.
-Ja…
-Wiesz co bym zrobił na twoim miejscu!? Próbowałbym się z nimi dogadać. Grożenie im i zabijanie ich po raz drugi niczego nie zmieni! Zaakceptuj po prostu to, że nie wszystkie duchy są złe.  Udowodnię ci, że nie są, zostając twoim przyjacielem!- powiedział kucając naprzeciw czarnowłosego i wyciągając rękę w jego kierunku. Mochimori nie mógł złapać tchu. Nikt nigdy nie chciał zawierać z nim żadnych więzi, a to głównie dlatego, iż sam tego nie chciał. Gdyby mu nie wpojono, że przeznaczeniem egzorcysty jest bycie samotnym i walczyć z duchami, może miałby więcej przyjaciół niż ktokolwiek mógłby zamarzyć. Magdalen, która siedziała przytomna, słuchała mowy Kamila. Nie mogła uwierzyć, że w przeciągu tak krótkiego okresu czasu bycia duchem, stał się tak pewny siebie. Cisza ogarnęła pomieszczenie. Nagle przerwało ją klapnięcie. Mochimori swoją dłonią odrzucił dłoń Kamila i ze spuszczoną głową wstał i podszedł do wywalonych drzwi. Czując ból i jakby chwilową utratę równowagi silnym ciosie Kamila, oparł dłoń o zniszczoną framugę.
-Nie będę przyjaźnił się z duchami. To wbrew moim zasadą- powiedział spokojnie, obracając głowę w stronę Kamila- Wygrałeś dzisiaj, ale następnym razem gdy się spotkamy, zabije cię- powiedział, po czym wyszedł. Kamil wstał, patrząc jeszcze na miejsce gdzie jeszcze wcześniej stał japończyk, będąc pewnym że sprawy potoczą się inaczej.
-Ha! Strzeliłeś mu taką gadkę a on i tak swoje. Olał cię- rzuciła Magdalen z uśmiechem kpiny
-A może nie…- pomyślał głośno Kamil, po czym podszedł do dziewczyny, chcąc pomóc jej wstać. Po chwili z jej małą pomocą, rozwiązali Lucky’ego i udali się do Ernesta po pomoc medyczną
                                                                     ***

              Schodząc powoli po schodach, Mochimori co jakiś czas zatrzymywał się analizując słowa Kamila i porównując je z innymi. Okazało się, że słowa należące do tej drugiej osoby przestały mieć na niego wpływ.
„Twoją misją jest zgładzić wszelkie zło, którym są duchy! Nie możesz podążać tą ścieżką w grupie! Nie kieruj się czymś tak fałszywym jak przyjaźń. Najważniejsza jest rodzina. Przyjaciele nie są ci potrzebni to tylko przeszkoda! U duchów też jej nie szukaj! To bestie bez serc!”
-A co jak nie?- pomyślał cicho Mochimori- A co jak się mylisz…dziadku…
-„Zaakceptuj po prostu to, że nie wszystkie duchy są złe! Udowodnię ci to, zostając twoim przyjacielem!”
-Duch moim…przyjacielem?

2 komentarze:

  1. Ja zaraz również dodam do linków, a co do mangi to... Zastanowię się : 3 Gdy tylko będę miała wolną lukę, z chęcią się za nią zajmę, aczkolwiek teraz mam zajęte plany oglądania anime. Mam ich jeszcze spokojnie cztery. Mimo to, będę pamiętać by i za to się zabrać.
    Arigato, za propozycję.

    // Weethy

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, na http://blacretions.blog.onet.pl/ pojawiły się nowe notki, zapraszam :)
    Za twojego bloga zabiorę się wkrótce :)


    ~ Adsuro

    OdpowiedzUsuń

Tyle ile was tu było