sobota, 1 września 2012

Rozdział 17


Zapraszam na rozdział 17, do września będą się pojawiać co pare dni ^^


                                                                 Rozdział 17

                                                         „Dziesięć dni paniki”

                 Kamil biegł jak oszalały przez korytarze szkoły. Prawie że tracił oddech. Gdy zbliżał się do sali gimnastycznej. Gdy dotarł przed jasnobrązowe, dwuskrzydłowe drzwi rozchylił je. W między czasie złapał oddech. Wszedł do przestronnej sali gimnastycznej. Stąpał spokojnie po skrzypiących panelach w kolorze jasnego piasku, obserwując salę. Po obu stronach okna, zabezpieczone siatką z metalu i kosze do koszykówki powieszone wysoko po obu stronach sali. Boisko było przestronne, lecz dziwiła go jedna rzecz. Na drugim końcu sali gimnastycznej a dokładniej pod koszem, siedział sobie nie kto inny jak srebrnowłosy rosjanin, na fotelu. Który oczywiście nie pasował do pomieszczenia. Ivan siedział spokojnie z jedną nogą założoną na drugą, a złączone w piramidkę dłonie trzymał na kolanie. Ubrany był w ten sam mundurek szkolny z marynarką co zwykle. Swoimi fioletowymi ślepiami przyglądał się Kamilowi. Gdy zorientował się, że ten wpadł w jego pułapkę uśmiechnął się do siebie.
-Ivan Moskal!- krzyknął Kamil, stojąc w pozycji gotowej do ataku.
-Z tego co widzę łamiesz jedną z zasad szkolnych. Widzę, że nie wyciągnąłeś nauki z naszego dzisiejszego spotkania. Nikt nie pozwolił ci przebywać o tej porze w szkole. Mam nadzieje, że to jakoś wyjaśnisz.
-Nie graj głupiego! Gdzie jest Marek i Mochimori!?- krzyknął pytająco Kamil. Był już zdenerwowany. Miedzy chłopakami nastała cisza. Ivan nie ruszył się nawet o milimetr. Cisze co jakiś czas przerywał Kamil swym oddechem. Próbował się uspokoić lecz nic mu w tym nie pomagało.
-O kim ty mówisz?
-Przestań żartować! Mieli sprzątać salę gim…
-Niemniej nie mam pojęcia o czym mówisz- przerwał spokojnie Ivan.
-„Nie podoba mi się to! Przecież Marek…”
-Sprzątać pomieszczenia szkoły mają obowiązek jedynie sprzątaczki. Czyli osoby do tego powołane. Dlaczego twoi koledzy mieliby się tym zajmować?
-Przecież sam im to kazałeś…
-Może ci się coś pomyliło? Nie mogę od tak sobie decydować kogo przyjmować od pracy.
-„On sobie kpi, przecież…”
-Sądzę, że źle się porozumiałeś ze swoimi kolegami.
-Gdzie oni są!?- zapytał Kamil złoszcząc się.
-Kto?- odpowiedział pytaniem Ivan, a jego górna brew uniosła się do góry.
-Marek Karnisz i Mochimori Koga!! Wiesz o kim mówię, wiec nie udawaj! Kazałeś im zostać w szkolę!
-Karnisz? Koga? A no tak!- nagle jakby coś oświeciło Ivan’a. Kamil drgnął- Mówisz o dwójce „żywych”, którzy w wolnych chwilach urządzają sobie polowania na duchy, prawda?
            Kamil otworzył szeroko oczy. Jego podejrzenia się potwierdziły. Ivan rzeczywiście wie o duchach i najwyraźniej Kamil miał do czynienia z kolejnym łowcą.
-Więc to są twoi przyjaciele. Wygląda na to, że sobie poszli- słysząc te słowa, wewnątrz Mruka się zagotowało.
-Nie kłam! Co z nimi zrobiłeś! Wiem, że wiesz o duchach!- znowu nastała cisza. Po chwili przerwał ją rosjanin.
-Po czym się zorientowałeś?
-Kiedy ja i Magdalen mieliśmy wyjść z gabinetu, wspomniałeś o alergii na koty…
-Masz na myśli swojego kociego przyjaciela, który siedział ci na ramieniu? Rozumiem, więc musze ci pogratulować za odkrycie mego sekretu…
-„Sekretu”? Nie bądź śmieszny! Sam się zdradziłeś!
-Wiem o tym. Ale, w każdym razie co dalej?-zapytał rosjanin gestykulując krótko dłońmi, udając że nad czymś myśli.
-Co dalej? To chyba oczywiste! Gdzie są Mochimori i Marek!? Jeżeli nie odpowiesz…- Kamil nagle skupił ektoplazmę w swojej lewej pięści. Zauważył nawet, że sam emanuje nią na niebiesko, lecz mimo to jego lewa dłoń świeciła najbardziej-…zmuszę cię!
-Hmmm. To mamy problem. Mówisz, że przywiała cię tu wiadomość od jednego z twoich kolegów, prawda?
-Tak, dokładnie to od Marka, dostałem od niego…zaraz przecież nie wspomniałem o żadnej wiadomości, ani o…
-Sms’się?
-Skąd ty…- zdziwił się Kamil. Po chwili nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że Ivan przetrzymuje gdzieś jego przyjaciół. Ale skąd wiedział o sms’się Marka. Po sekundzie jego wątpliwości zostały rozwiane.  Gdy Moskal wyjął z kieszeni marynarki telefon komórkowy, Kamil zdębiał. Widział chyba taki sam u Marka.
-Twój kolega posiada ciekawy model, łatwy w obsłudze i…- to spojrzał groźnie na Kamila, który już był pewien co do wszystkiego.
-Ty…draniu…więc jednak…
-Denerwujesz się na wyrost. Wiedziałem w sumie, że jak napiszę tą wiadomość to przybiegniesz na złamanie karku. Przyjaciele za dużo dla ciebie znaczą- powiedział poważnie Ivan.
-Jesteś łowcą duchów, zatem…- Kamil zdjął swój płaszcz z ektoplazmy, uwalniając również więcej plazmy w lewej ręce-…pokonam cię!
-Łowca duchów?- Ivan wstał z miejsca, z lekko spuszczoną głową- Nie zhańbiłbym się czymś takim. I że niby co? Gdybym był, próbowałbyś się ze mną zaprzyjaźnić, czy co? Nawet nie zdajesz sobie sprawy co się może wydarzyć, gdy za bardzo ingerujesz w sprawy żywych. Klan Egzorcystów. Klan Upadłych księży. Co oni znaczą w starciu z prawdziwym duchem? Co mogą zdziałać?- teraz Ivan spojrzał na Mruka poważnie- Nic!
             Nagle coś dziwnego zaczęło dziać się z Ivan’em. Zaczął cały się świecić. Wokół niego powietrze zrobiło się gęste. Zielone światło jakby wirowało. Wokół Ivana zebrało się powietrze, które manewrowało teraz po całej sali. Prąd był tak silny, że Kamil prawie upadł do tyłu. Przez światło Kamil nie mógł zobaczyć postaci rosjanina. A gdy zobaczył, jego oczy wydawały się być przestraszone. Wiatr opadł, a światło przeminęło. Przed Kamilem w dużej odległości stała zmieniona sylwetka rosjanina. To znaczy, dotyczyło to tylko jego ubioru. Miał na sobie siwy prochowiec na przodzie zapięty guzikami z jakimiś napisami po rosyjsku, sięgający fioletowo-okiemu aż do kostek. Siwe spodnie, gdzie nogawki włożone były do wojskowych glanów.  Na prawym ramieniu płaszcza widać było opaskę przewodniczącego szkoły.
-Nie wierze…ty jesteś…duchem.
-Pozwól, że się przedstawię w pełni przed tobą. Ivan Moskal. Trzydziesty drugi przewodniczący szkoły ogólnokształcącej w Dąbrowie Górniczej. Jako duch urodzony rok temu. Data nic ci nie powie. Za to ja powiem ci jedno. Od dziś…stałeś się moim celem- powiedział  a w jego dłoni pojawił się pistolet. Kamil wzdrygnął się, ale z jakiegoś powodu nie potrafił się ruszyć.
-„Duch…nie spodziewałem się tego…”
-Sądząc po twojej minie jesteś zaskoczony. To co trzymam w swojej dłoni, to jedna z moich zabaweczek. Duchowa Broń.
-Spluwa…
-To nie jest zwykła spluwa- powiedział, po czym wycelował w Kamila, który z ledwością odsunął się. Jego ruchy były nazbyt nerwowe. Pocisk zrobił dość dużą dziurę w ścianie. Kamil spojrzał nerwowo na zniszczony obiekt.
-Ale dziura…
-To jedna z moich ukochanych zabawek. Makarov*. Osiem naboi z ektoplazmy. Zasięg 50 metrów. Trzy razy szybszy od oryginalnego, stworzonego przez żywych. Zasięg niestety ten sam. Lecz mimo to, bardzo użyteczny, nie sądzisz?
-Cholera…- zdążył wypowiedzieć Kamil, kiedy Ivan wystrzelił w niego parę kulek. Z ledwością utworzył swoją tarcze z ektoplazmy. Niestety ta potłukła się na drobne kawałeczki. Upadł na ziemie, oparty łokciami. Nad nim stanął Ivan celując w jego głowę. Tuż przed nim.
-To dopiero początek tego co cię czeka, dziwny pół duszku.
-Czego ty ode mnie chcesz!? Gdzie są moi przyja…
-To nie istotne. Nie zadawaj pytań. Nie drgnij palcem.
-Nic z tego! Musze wiedzieć o co ci chodzi! Czy to przez złamane zasady? Nie mieliśmy wyjścia, bo…
-Widziałem jak się męczycie z tym gorylem, plującym śliną. Oglądanie was było całkiem zabawne.
-Więc jest tak jak myślałem! Chciałeś nas wrobić w coś czego nie…
-Nie próbuj się już ze mną kłócić. To że wymyśliłem te skargi sąsiadów nie oznacza wcale, że zrobiłem to bez żadnego powodu.
-Więc jaki jest powód? Czego chcesz?- syknął wściekle Kamil.
-Lubię zabawę w kotka i myszkę. Taki rodzaj rozrywki sprawia mi kupę frajdy...- mówił z wrednym uśmiechem.
-I to ma być powód!? Psychol…
-Psychol, dziwak, idiota. Nazywaj mnie jak chcesz. Ale to ja tutaj rozdaje karty. Mogę do ciebie strzelić w każdej chwili i natychmiast wypłynie ektoplazma i mózg z twojego łba.
-To czemu nie strzelisz!? O co ci chodzi? Dlaczego uczepiłeś się mnie? Jesteś pożeraczem?
-Nic z tych rzeczy. Już mówiłem, to mój sposób na poprawę samopoczucia- stwierdził Ivan, lecz Kamil przeczuwał, że chodzi o coś więcej- Ponadto będzie to dla ciebie nauczka, że zasad się nie łamie. Dlatego też zamiast zastrzelić cię jak psa na ulicy, proponuje ci układ.
-Układ?- zdziwił się Kamil, nie ruszając się.
-Przez dziesięć dni, będziesz uciekał przede mną i unikał moich kul. Cała Dąbrowa Górnicza może być twoim miejscem gdzie możesz uciekać. Możesz się chować, a nawet atakować mnie  jeżeli chociaż potrafisz. Będziesz zwierzyną, którą upoluje, panimajesz?**. Przez dziesięć dni będziesz uciekał jak króliczek przed liskiem. Będziesz żył w strachu i paranoi. Jeżeli się zgodzisz nie zabiję twoich „przyjaciół”. Jeżeli jednak nie, zastrzelę cię tu i teraz, a potem pozbędę się ich. Tylko pomyśl. Duch, który zabija żywych ludzi. Za to trafia się do więzienia, ale duchem się jest tylko raz.
-Oszalałeś...Nie wiem jakie są twoje prawdziwe intencje, ale nie dam się zastraszyć…
-Ty nie masz tu nic więcej do powiedzenia poza odpowiedzią „tak” albo „nie”.
            Kamil myślał, że oszaleje. Już od początku dnia przeczuwał taki obrót spraw. Nie wiedział jednak, że to potoczy się w ten sposób. Zastanawiał się przez chwilę. Chodziło o życia jego przyjaciół. Tym bardziej, że wiedział, że oboje po śmierci trafią do Piekła i to od razu. Mimo iż Kamil nie wiedział jak sam umarł, to wiedział jak umrą jego przyjaciele, jeżeli się nie zdecyduje. Musiał wybrać.
-Więc jak jest twoja odpowiedź, Kamilu Mruku?- zapytał Rosjanin, dalej mierząc do niebieskookiego z pistoletu.
-Zgadzam się…- powiedział cicho, ale tak żeby przewodniczący szkoły słyszał. A gdy ten usłyszał uśmiechnął się triumfalnie.
-W takim razie, twoje życie zależeć będzie od mojego pistoletu i wystrzelonych kul z ektoplazmy. Przypomnę ci. Możesz ukrywać się i uciekać wszędzie. Możesz próbować mnie zabić, nie bronię ci. Jednakże pod żadnym pozorem nie wolno ci wołać o pomoc. Jeżeli tak się stanie, przestane się bawić i cię zabiję. Jest godzina 16:20. Za dziesięć dni o tej porze zakończy się gra. Jeżeli uda ci się przeżyć do tego czasu, zostawię ciebie i twoich przyjaciół w spokoju. Jeżeli jednak zginiesz, to razem z tobą twoi kumple. Na razie się o nich nie martw. Nie zrobię im krzywdy, na razie.
-Oby tak było. Trzymam cię za słowo.
-Zatem, niech twoje męki się zaczną. Będę wspaniałomyślny. Masz minutę, by uciec z tej sali od momentu gdy powiem start. I pamiętaj, ja nie musze odpoczywać.
-Rozumiem…
-Start!
            I jak strzała, wstał z miejsca i czym prędzej zaczął kierować się w kierunku wyjścia. Biegł jak szalony korytarzem, mając wrażenie, że wyjście ze szkoły jest coraz dalej. Minuta mijała coraz to szybciej. I gdy zbliżał się do największego, głównego holu, usłyszał strzał obok siebie. Odwrócił szybko głowę dalej idąc. Bał się przez chwile, że się przewróci, ale zauważył jak w oddali Ivan trzymał w dłoni pistolet dymiący jeszcze po wystrzale. Po chwili następne naboje poleciały w stronę Kamila, który cudem uniknął trafienia. Gdy wyszedł ze szkoły, przyspieszył w biegu. Wiedział, że robi to dla swoich przyjaciół.




*PM jest nazwą pistoletu samopowtarzalnego stworzony za czasów Związku Radzieckiego, zaprojektowany przez Nikołaj’a Makarov’a
**rozumiesz(po rosyjsku)

1 komentarz:

  1. Nienawidzę momentu,w którym rozdział się kończy. Ciekawa jestem co będzie dalej i czy Ivan go dorwie.Czekam na next!:)

    OdpowiedzUsuń

Tyle ile was tu było