piątek, 14 września 2012

Rozdział 18


Zapraszam na rozdział 18

                                                                Rozdział 18
                                                            

                                                              „Początek gry”
           
               Wybiegł ze szkoły niczym strzała wystrzelona z łuku, pędząc przed siebie. Miał zdjęty płaszcz z ektoplazmy, wiec nikt nie widział jak jego przerażona sylwetka porusza się o tak późnej porze. Wiedział, że Ivan Moskal rozpoczął już polowanie na niego. I miał pewność, że użyje broni większego kalibru. Bo w sumie czy naprawdę zamierzał użyć tak nikłego pistoletu? Nawet jeżeli pociski z plazmy niszczą części ścian czy podłogę? Zdenerwowany wybiegł do jakiejś alejki, cudem unikając pocisku. Oparł się na moment o ścianę. Był schowany. Nie myślał o tym by usiąść, gdyż musiał zaraz biec. Zanim wziął wdech, obok jego twarzy pojawiła się dziura i lekki dym z niej wychodzący. Przestraszony drgnął i niczym spłoszone zwierzę, raptownie uciekł z miejsca w którym przebywał. Wpadł na pomysł by znaleźć jakieś duże skupisko ludzi. Tam ciężej by było Rosjaninowi go znaleźć. Niestety ludzi było mało. Można by powiedzieć, że z każdą minutą ich ubywało. Przestraszony rozglądał się w poszukiwaniu jakiegoś bloku.
-Cholera…cholera…- nagle zauważył. Pobiegł w oddali do jakiejś klatki i czym prędzej do niej wszedł, lecz od razu przylgnął do ściany, gdy kilkanaście pocisków naraz zaczęło rozwalać drzwi. Szyba została w nich zniszczona. Któraś z kul prawie trafiła Kamila, który zauważył, że dziury w ścianie są dużo większe-…Zmienił broń?- zapytał sam siebie panicznie.

                                                                    ***
 -Wieczór robi się piękny. To idealny czas na polowanie, gdy ofiara pałęta się przerażona między czarnymi drogami…- mówił do siebie Ivan, leżąc na dachu jakiegoś ośmiopiętrowego bloku. Leżał brzuchem na jego krawędzi, celując z jakiegoś karabinu, którego lufa dalej dymiła od zadanych strzałów- Puliemiot Szpagina*. Zasięg dwieście metrów. Sto trzydzieści strzałów na minutę. Pociski z czystej ektoplazmy. To obecnie moja ulubiona broń. Mam nadzieje, że go nie przestraszyłem. Wyczuwam jego plazmę. Nie ucieknie daleko- Mówił do siebie Ivan, szukając za pomocą celownika schowanego gdzieś Kamila.

                                                                 ***
                  Poprzedni atak uświadomił Kamila w tym, iż nie morze zostać w tej klatce za długo. Wybiegł z drugiej strony, od razu padając na ziemie. Kolejne kule sięgały, lecz cudem natrafiały.
-„Jak to możliwe, że strzela z taką precyzją, przecież jestem wewnątrz budynku!?”- pytał sam siebie, biegnąc gdzieś dalej. Noc zbliżała się nieubłagalnie. Robiło się ciemno. Stąd także ludzi coraz mniej już było- „Musze znaleźć miejsce gdzie mogę choćby na chwile odpocząć. Chociaż na minutę…”- pomyślał zmęczony Kamil, idąc w stronę jakiegoś osiedla. Naprzeciwko miał kolejny blok mieszkalny i balkony po tej stronie. Na jednym z balkonów, chyba na piątym piętrze, widział staruszkę zbierającą pranie. Nie patrzyłby na nią długo, gdyby nie fakt, iż Ivan siedzi na krawędzi balkonu, tuż obok niej.
-Witam ponownie!
-Ivan! Złaź stąd!
-Po co? Chcesz ze mną walczyć? Chyba wolałem jak uciekałeś.
-Ta kobieta nie ma z tym nic wspólnego!- wykrzyknął, a Ivan udając zdziwionego spojrzał obok siebie na staruszkę, która nie wyczuła jego obecności. W dłoniach miał strzelbę, której Kamil się dokładnie przyjrzał-„Nowa broń…więc to tak. Pewnie ma coś jeszcze w zanadrzu…”
-No i co? W sumie mógłbym ją zabić.
-Zostaw ją, bo…
-Bo co?- zapytał zadziornie Ivan. Kami drgnął- Kim ona niby dla ciebie jest?
-No właśnie nikim, nawet jej nie znam, ale ona nie może być w to wmieszana, to nie fair!
-Ale ona i tak jest stara i tak umrze…
-Ma prawo do śmierci ze starości, wiem to…
-Tak?- nagle Ivan skierował swój karabin w stronę Kamila, który drgnął i zaczął uciekać
-„Wiedziałem! To była zmyłka!”- pomyślał niebieskooki, pędząc jak szalony przed siebie. Wiedział, że Ivan zeskoczył z balkonu i celował w niego z tej broni, którą trzymał w dłoniach.
-Nie martw się o jej żywot ducha. Lecz zamiast tego, radze ci szybciej biegać! Szpagin shot!**- wykrzyknął Ivan, po czym wystrzelił kolejny raz z broni. Pocisk pędził oświetlony zielonym światłem w kierunku Kamila, który przewrócił się w biegu. I gdyby nie to, pocisk dosięgnąłby go. Zamiast jego trafił w jakieś zasadzone drzewko. Pień wybuch w starciu z pociskiem, a zniszczona górna połowa drzewa opadła na ziemie. Ogień prawie rozprzestrzenił się wokół
-To już nie żarty…Jest środek nocy, nikt nie wezwie straży pożarnej…
-Nie radze ci się martwic strażą pożarną. Kamilu Mruk- Kamil ponownie dziś drgnął, wiedząc iż Ivan stoi za nim. Odwrócił się szybko w jego stronę, kumulując wokół siebie całą ektoplazmę. Nie wiedział nawet kiedy nauczył się emitować ją na całym ciele. W każdym razie. Ruszył na Ivana, z pięścią.
-Przestań mi mówić czym mam się martwic a czym nie!!Focus Fist!!***
-Głupiec- rzekł spokojnie srebrnowłosy, po czym uniósł nogę do przodu, prostując ją w kolanie. Dzięki temu sprawił, że Kamil zanim uderzył Ivana w twarz z pięści, „nabił się” na jego stopę. A dokładniej ta zatrzymała się na środku jego klatki piersiowej. Mruk zebrał odruchowo powietrze, cicho jęcząc z bólu. Spojrzał na Rosjanina, który tą samą noga kopnął go w brodę. Kamil poszybował krótko w górę, a potem do tyłu. Gdy padł na ziemie turlał się jakąś chwile. W tym czasie Ivan przeładował magazynek i znów wycelował swoją broń w Mruka- Chyba jednak powinieneś martwic się o siebie. Da swidania. Kamilu.- rzekł Ivan poważnie, po czym strzelił po raz kolejny ze swojej broni. Mruk widząc jak pocisk się do niego zbliża, wystawił ręce przed siebie uwalniając ektoplazmę.
-Crystal shield***- przed Mrukiem pojawił się pionowy owal, który obejmował całe jego ciało. Pocisk zderzył się z tarczą, chcąc ją przebić. Kamil czuł jak siła ataku pcha go do tyłu, i jak szura butami o beton,  lecz wiedział, że nie opuści dłoni. Ku zdziwieniu zdał sobie sprawę z tego, iż tarcza staje się coraz mocniejsza-„ Jak to możliwe…Czyżbym stawał się…”
-Nie może być- warknął niesłyszalnie Ivan-„Ta tarcza. Gdy użył jej w sali gimnastycznej pękła na kawałki…Czy to…Wystarczy, że strzelę jeszcze raz. Tej nocy to zakończę!”- pomyślał po czym uniósł broń jeszcze raz- Szpagin shot!- kolejny pocisk silnie skoncentrowanej ektoplazmy kierował się w stronę tarczy Kamila. Ten zauważył to.
-„Nie! Przecież jeszcze nie poradziłem sobie z jednym pociskiem!”- gdy drugi pocisk dotarł, tarcza pękła, a Kamil upadł na podłogę. Strzały uleciały w swoich kierunkach. Pierwszy strzał przez rozłam tarczy dotarł na ścianę jakiegoś bloku. Zrobił w nim szeroką dziurę. Zaś drugi który przebił tarcze, skierował się na chodnik. Wybuch wystraszył Kamila. Dym i ogień rozprzestrzeniał się powoli.
-Było blisko co?- zapytał Ivan. Kamil uniósł zdenerwowany głowę. Zdziwił się gdy nie zobaczył Ivan’a gdzieś za sobą, albo obok siebie, albo nawet przed sobą. Jednakże Ivan był przed nim. Stał od niego w odległości jakiś dziesięciu metrów.
-Ivan. W ten sposób zniszczysz miasto! Nic cię to nie obchodzi!?- odpowiedziała mu cisza- Ivan!
-Zamiast martwic się o miasto zobacz co się do ciebie zbliża.
-Znowu z tym całym...He?- Kamil spojrzał w dół. Coś turlało się do niego. Na początku nie wiedział co to, ale gdy się już dowiedział, jego oczy rozszerzyły się przerażone- Gra…grana…
-Grenade*****- rzekł Ivan- Za jakieś dziesięć sekund wybuchnie dużą dawką ektoplazmy. Radze ci się oddalić.
             Kamilowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, rzucił się jak szalony do ucieczki.  W tym czasie Ivan spoglądał na zegarek, odliczając sekundy.
-7, 6, 5, 4, 3…- Kamil biegł dalej, wciąż był za blisko granatu-…2, 1…Bum- I nagle wielki wybuch, sprawił iż Kamil poleciał do przodu. Pokoziołkował gdzieś dalej. Obserwował jak kłęby ognia, ogarniają plac na osiedlu, w którym właśnie walczył z Ivan’em.
-Ten gość jest nienormlany…- jęknął Kamil. Spojrzał po sobie. W niektórych miejscach był poparzony. Wstał. Z ledwością zaczął biec przed siebie- To dopiero początek, a już się tak rozkręca…- Kamil oparł się na sekundę o ścianę jakiegoś bloku w ciemnym miejscu. Chociaż na chwile. Chociaż na sekundę. Wszystko go bolało.

                                                                           ***
-Matole!- krzyknęła Magdalen, podnosząc się do siadu. Była w swoim pokoju. Właśnie się obudziła i to z krzykiem cała spocona. Chwyciła się dłonią za czoło.
-Co jest…czemu mam wrażenie,  że…- nagle usłyszała na dworze jakieś hałasy. Jakby dźwięki syren. Wstała z łóżka i wyjrzała przez okno. Trzy wozy strażackie i karetka pogotowia- Jakiś wypadek?- pomyślała. Nagle coś drgnęło w jej głowie. Poczuła jakąś ektoplazmę-Może mi się zdaje…

                                                                         ***
-A kto mówił że zajadanie ryby zrobionej z ektoplazmy jest niezdrowe?- pytał sam siebie Lucky, który siedział na jakimś murku pałaszując sobie swój ulubiony przysmak-Hmm. Ciekawe czy Kamil i Magdalen już śpią.

                                                                        ***
             Elżbieta cała zdenerwowana chodziła po domu w kółko. Patrzyła co jakiś czas na zegarek i na drzwi w nadziei, że Kamil je otworzy i przekroczy w końcu próg.
-Ostatnio mam z nim problemy…co jest z tym dzieciakiem, nigdy tak nie postępował. A co jak ma kłopoty? Może nie poświęcałam mu za dużo czasu…- myślała zdenerwowana Elżbieta, po czym wzięła do ręki telefon. Gdy wykręciła numer, odezwał glos po drugiej stornie.
-Komenda Policji, słucham?
-Chciałabym zgłosić zaginięcie, mój chrześniak…



*Pistolet Puliemiot Szpagina. Pistolet maszynowy używany w czasie drugiej wojny światowej przez Związek Radziecki. Opracowany przez Gieorgija Szpagina.
**strzał Szpagina
***skupiona pięść
****kryształowa tarcza
*****granat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tyle ile was tu było