piątek, 21 września 2012

Rozdział 19


Zapraszam na nowy rozdział. Od teraz blog będzie tak wyglądał. Mimo to czekam na szablon od KatD. Narazie ten będzie mi wiernie słuzył. 
Miłego czytania




                                                                     Rozdział 19                                                              

                                                                     „Szukanie”

                Początek dnia dla niektórych inaczej się zaczyna. Dla Magdalen było to samotne pójście do szkoły, a zaś dla Kamila, początek dopiero pierwszego dnia tortur. Uciekał teraz po lesie niczym ścigane zwierzę. Ivan używał wciąż jednej i tej samej broni. Pistoletu Szpagina. Pokazał, że potrafi się nim posługiwać.
-„Chyba wybrałem nienajlepsze miejsce do ucieczki. Podpali cały las! Ale wśród drzew jestem bezpieczny…”- mówił do siebie w myślach, biegnąc.  Nie przestawał biec i wiedział, że jeśli będzie próbował odsapnąć choćby na sekundę, trafi go pocisk z ektoplazmy. Nagle oparł się o jakieś drzewo, wychylając co jakiś czas głowę. Najpierw w prawo, potem w lewo, a potem złapał powoli oddech. Przed sobą, niedaleko, miał duży staw wodny. Powierzchnia jeziora była zabrudzona przez glony i jakieś wodne rośliny, której nazwy Kamil nie znał. Po sekundzie młodemu Mrukowi przyszedł do głowy szalony pomysł.

                                                                   ***
            Ivan ładował magazynek naboi z ektoplazmy do swojej broni. Gdy skończył, odbezpieczył ją. Spojrzał wokół siebie. Nie wyczuwał by Kamil był gdzieś blisko.
-Jak na taką ofermę, szybko biega i dobrze się ukrywa. Będę musiał szybciej działać.

                                                                 ***
           Magdalen wchodząc do szkoły, spotkała Lucky’iego, który miotał się dookoła, tak jakby szukał czegoś bardzo ważnego. Złotowłosa podeszła do niego i uklękła, wiążąc sobie but. Po chwili szepnęła do niego.
-Wskakuj na moje ramie, musimy pogadać.
-Okej- powiedział Lucky, po czym zrobił tak jak mu kazała przyjaciółka.  Ta wstała i zaczęła powoli kroczyć w stronę jakiegoś korytarza na lekcje.
-Widziałeś Matoła?
-Nie, cały czas go szukam. Ty też go nie widziałaś?- zapytał kot.
-Nie pytałabym gdybym go widziała, głupi kocie- zirytowała się złotowłosa- Co najdziwniejsze, jakoś Marka i Mochimori’ego też nie widziałam. Może są chorzy?
-Hmm. Ja tam nie wiem, ale…wiem! Może chodźmy po prostu do domu Kamila! On mieszka gdzieś na Mydlicach co nie? Wystarczy sprawdzić i będzie ok!- zaproponował zadowolony ze swojego pomysłu kot, patrząc wesoło na zielonooką. Ta stanęła w miejscu i załapała się za brodę. Zastanawiała się przez chwile.
-Ale jak się stąd wyrwę…ktoś znów doniesie temu przydupasowi dyrektora i…
-Haloo!- Lucky złapał ją małą łapką za ucho, rozciągając je i piszcząc do niego- Jesteś duchem! Zdejmij „poszycie widzenia” i będzie okei!- to co zrobił i hałas jaki z siebie wydobył, zirytował Magdalen jeszcze bardziej. Ta, wściekła pociągnęła go za futro i uniosła na wysokość swoich oczu.
-Masz mnie za idiotkę!!? Nie ciągnij mnie za u…- tu powstrzymała się. Jakby zamrożona, zwróciła kąt oka w stronę osób przebywających na korytarzu. Wszyscy patrzyli na nią dziwnie, prawie jak na wariatkę. Magdalen zarumieniła się i wyprostowała puszczając Lucky’iego, który upadł na podłogę.
-Ała! Przestań blondynko! Zaraz cię porażę!
-To wszystko przez ciebie…- mruknęła złotowłosa, idąc przed siebie. Kierowała swoje kroki do damskiej toalety. Kotek zaczął iść za nią. Gdy weszła do środka upewniła się, że nikogo nie ma, po czym zamknęła drzwi. Lucky przeszedł przez nie, stojąc przy złotowłosej- Nie chodzi o to, że nie wiem co robić, głupi kocie. Ten cały Ivan dopieprza mi się do skóry! Ale chyba i tak nie mam innego wyjścia- powiedziała, po czym stała się niematerialna- przeszła przez drzwi niezauważalna, tak samo jak Lucky. Wspiął się po jej placach, aż na samo ramie. Obje spojrzeli spokojnie po sobie- Więc jaki to adres?
-Eee?- zdziwił się Lucky.
-Hej. Pytałam o adres. Chyba wiesz gdzie on mieszka?- Magdalen zachowując spokój patrzyła na drapiącego się po głowie czerwonego kota- Kocie…
-He! He! Gdzieś w okolicy domków…
-Znowu robisz ze mnie idiotkę!?- krzyknęła znowu,  zrzucając go z ramienia, podirytowana już do końca.
                                 
                                                                   ***
             Po długich namysłach Lucky’iego, dotarli w końcu do domków jednorodzinnych. Lucky od razu rozpoznał adres. Nie czekając długo, zbliżyli się domu Kamila. Stanęli pod drzwiami domu Mruka, zastanawiając się co robić.
-To na pewno tu?- zapytała blondynka patrząc w dół na dumnego z siebie kota, który trzymał łapki założone na piersi. W odpowiedzi przytaknął.
-Tak. To tutaj- dodał jeszcze dumnie.
-Hmm. I co teraz? Zapukać i zapytać się czy jest Matoł?
-Tak chyba robią ludzie gdy chcą kogoś odwiedzić, Blondyno- zwrócił uwagę kot, patrząc na złotowłosą jak na jakiegoś bezmózga.
-Wyrwę ci zaraz wąsy i…- przerwała atak na kota. Oboje usłyszeli dźwięki rozmowy. Spojrzeli krótko na drzwi a potem po sobie- Czy to Matoł?
-Nie…to inny głos. Patrz!- Lucky wskazał palcem na otarte okno gdzieś z boku domu.

                                                                                ***
               Bez obawy, że zostaną zaobserwowani, dwójka przyjaciół wychyliła się, obserwując rozmowę trzech osób. Dwóch umundurowanych policjantów rozmawiało z piękną kobietą ubraną w służbowy strój. Jakby pracowała w biurze albo w jakiejś firmie.
-Czy ma pani zdjęcie pani wychowanka?- zapytał poważnym tonem jeden policjantów.
-Tak, już podaje- odpowiedziała zdenerwowana kobieta. Była bardzo roztrzęsiona. Wyciągnęła z szafki jakąś aktualną fotografie Kamila i podała ją policjantowi.
-Jeszcze raz niech mi pani powie, kiedy chłopak zniknął?
-Właściwie to od wczoraj go nie ma. Gdy wyszedł do szkoły wydawało mi się to wszytko normalne, ale…zaczęłam się martwic gdy nie wracał. Od tamtej pory go nie ma. Myślałam że został u jakiegoś kolegi, ale potem pomyślałam, że nie ma wielu przyjaciół. Zawsze był sam i…
-Rozumiem. To będzie trochę niedelikatne z mojej strony, ale czy Kamil ma jakieś problemy, coś w szkole…może jakieś niewłaściwe towarzystwo?
-Nic mi nie mówił. O problemach w szkolę też nic. Nawet nie dostałam żadnego telefonu ze szkoły…
             Lucky i Magdalen słuchali jak kobieta opowiada o Kamilu. Każdy szczegół wydawał się dla nich istotny, ale tak czy inaczej mieli pewność, że z Mrukiem dzieje się coś niedobrego.
-A jak wygląda u was sytuacja rodzinna?
-Widzi pan…Opiekuje się nim odkąd skończył jakieś sześć lat. Jego rodzice zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Od tamtej pory go wychowuje. Starałam się mu poświęcać dużo czasu, ale pracuje i nie mam go z kim zostawić. A teraz gdy już jest starszy to zachowuje się chyba jak każdy nastolatek. Tak sądzę.  Ogólnie to spokojny chłopak, znam go dobrze. Unika zwykle kłopotów, ale boje się,  że się w coś wplątał- powiedziała drżącym głosem Elżbieta, zatykając dłonią usta. Siłą powstrzymywała łzy. Magdalen, która wychylała głowę przez okno, przyglądała się poważnie jej postaci. Była bardzo podobna z wyglądu do Mruka. Spokojnie mogłaby, by pomylić tę kobietę z jego matką.
-Niech się pani nie martwi, znajdziemy go szybko. Proszę spokojnie czekać i nie działać na własną rękę…
               Policjanci wstając z kanapy, zaczęli szykować się do wyjścia. Elżbieta poszła za nimi by ich odprowadzić. Zaś Magdalen i Lucky udali się z powrotem do drzwi. Stojąc przy ścianie, nasłuchiwali jeszcze rozmowy w progu.
-Damy pani znać, gdy go znajdziemy.
-Bardzo dziękuje. Będę czekała- gdy pożegnała policjantów, zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie, zakrywając twarzą dłonie- Kamil, co się z tobą dzieje? Gdzie jesteś?- pytała samą siebie w nadziei,  że może Kamil usłyszy. Jakby na zawołanie, usłyszała dzwonek do drzwi. Drgnęła wycierając łzy. Otworzyła gwałtownie drzwi- Kamil…
-Dzień dobry- rzuciła Magdalen, zdzwiona, że tak szybko drzwi zostały otwarte. Kobieta jakby również  zdziwiona, spojrzała na złotowłosą dziewczynę. Widziała ja po raz pierwszy w życiu.
-Słucham?
-Jestem przyjaciółką Kamila…
-Przyjaciółką?

                                                              ***

                Kamil w takiej właśnie chwili dziękował samemu sobie i też ciotce, że zapisała go na lekcje pływania jak był mały. Był pod wodą już jakąś minutę i czuł że już brakuje mu powietrza. W dodatku woda, w której nurkował była bardzo mętna  i nie był wstanie zobaczyć nic na powierzchni ani wokół siebie. Wynurzył się na sekundę, dalej płynąc w stronę brzegu, po czym zanurzył się z powrotem, łapiąc wcześniej oddech.
-„Coś mi się tu nie podoba. Jestem mokry, mimo że jestem duchem? I jestem w zwyklej wodzie? Żenujące…”- pomyślał Kamil, płynąc dalej. Wiedział, że Ivan jest już gdzieś niedaleko i czeka tylko na dogodną okazje by go pochwycić.
       Tymczasem Ivan szedł spokojnie wraz ze swoją bronią w ręku pomiędzy drzewami. Wcześniejsze ślady zaprowadziły go do zwykłego jeziora w lesie. Popatrzył na nie przez chwile, a potem prychnął.
-Niemożliwe. Nie zamierzam nawet tam wchodzić…-pomyślał a następnie zmaterializował w  dłoni dziwną butelkę . Wyglądała na szklaną, ale była dziwnie zmechanizowana. Miała również jakiś ukryty zapalnik- Molotov coctail*.

                                                                        ***
           Elżbieta drżącą dłonią nalewała herbaty złotowłosej do filiżanki. Magdalen zdawała sobie  sprawę,  iż ta przejmuje się zaginięciem Kamila. Spojrzała na nią jeszcze raz a potem na filiżankę herbaty.
-Dziękuje- mruknęła upijając łyk. Jak się spodziewała, nie czuła żadnego smaku. W końcu duchy piją jedynie sztuczną plazmę.
-Kamil nie mówił, że ma przyjaciółkę. Obawiam się, że ostatnio ukrywa przede mną wiele rzeczy. Powiedz,  że wiesz coś na jego temat. Musze wiedzieć.
-Nie mów jej nic o duchach!- pisnął Lucky, który wdrapał się niezauważony na kanapę. Magdalen krzyknęła by mu prosto w pyszczek, by się zamknął, ale musiała zachowywać się normalnie.
-Przepraszam panią, ale niestety. Też się martwię o Mato… to znaczy o Kamila. Nie było go dziś w szkolę.
-Powiedz czy on ma jakieś problemy? Niepokoje się. Nawet ze szkoły nie dostałam zawiadomienia o jego nieobecności!
-Odkąd zaczęliśmy się kumplować nic nie było takiego co mogłoby go zmartwić…nie dostała pani od niego żadnego telefonu ani..
-Nic a nic- przerwała szybko kobieta-…ostatnio rzadko wraca na czas do domu. Czy to może z twojego powodu, Magdalen?- zapytała oczekując odpowiedzi Elżbieta.
-Tak, czasem gdzieś spacerujemy. W szkole nic się złego nie dzieje…- przez chwile Magdalen miała ochotę powiedzieć jej o Ivanie i o ich wizycie w jego gabinecie, ale gdyby to zrobiła musiałaby opowiedzieć o starciu w szkolę z Kred’em, jak i również o walce z Mochimori’m. Tak czy inaczej wszystko sprowadzało by się do powiedzenia jej o duchach. I o Kamilu. W to by nie uwierzyła i uznała ją za wariatkę.
-Magdalen! Nie mów nic o Ivan’nie!
-„Głupi kot. Przecież nic bym nie…zaraz. A może to on…nie, raczej….”
-Rozumiem- odparła zawiedziona Elżbieta. Spodziewała się usłyszeć lepszych wiadomości o Kamilu.
-Ja chyba już pójdę…-powiedziała Magdalen wstając z kanapy.
-Zaczekaj!- prawie że krzyknęła Elżbieta,  wstając również z miejsca-  Jeżeli dowiesz się czegoś o Kamilu, przyjdź do mnie…dobrze?- poprosiła z nadzieją kobieta.
-Tak, jasne- odparła jakby bez przekonania Magdalen, zastanawiając się nad czymś.
             Gdy wyszła z domu, zamknęły się za nią drzwi. Za nią kroczył niewidzialny Lucky.
-Wygląda na to, że się rozpłynął- mruknął Lucky starając się nadążyć za przyjaciółką, która założyła duchowy płaszcz.
-Niekoniecznie. Chyba zdążymy jeszcze do szkoły?
-Aż tak przejmujesz się nieobecnościami?- zapytał lekko zdumiony zachowaniem Magdalen
-Nie ty kulko sierści! Dowiemy się czegoś jak tam wrócimy. A mianowicie dowiemy się czegoś od kogoś…

                                                                ***

                    Kamil przez chwile myślał, że płynie z jakieś dwie godziny.  Zaczęło go coraz bardziej męczyć przepłyniecie na drugi brzeg, mimo iż nie było to daleko. Wynurzył się na chwile zostając na moment głową na powierzchni. Rozejrzał się znowu.
-Nie ma go…- nagle usłyszał wybuch. I nie tylko. Zobaczył niedaleko niego jak woda wybiła się do góry a on z wrażenia pod nią zanurkował- „Co się dzieje?!”- pomyślał, będąc pod wodą. Gdy wybuch minął, coś wpadło do wody przed jego oczami. Wyglądało to jak zwykła butelka. Lecz gdy wybuchła, fala wybuchu odrzuciła go gdzieś dalej-„To Ivan!”- pomyślał po czym wynurzył się.  Zauważył Rosjanina daleko w tyle za sobą. Ten zaczął rzucać butelkami, które nurkowały w wodzie i wybuchały. Jedna wybuchła niedaleko Kamila, który już prawie docierał do brzegu- To… koktajl Mołotowa! Cholera!- krzyknął, płynąc kraulem. Machał rękami i nogami najszybciej jak mógł. Byle by dostrzec do brzegu.
-Wiedziałem, że jest pod wodą. Wystarczyło go wykurzyć. A teraz jest łatwym łupem!- krzyknął Ivan, a potem ukląkł na jedno kolana i wycelował swoją bronią w zbliżającego się na suchy ląd Kamila. Gdy strzelił, uśmiechnął się triumfalnie. Pocisk celnie dotarł do prawego ramienia Kamila, który wygiął się do tyłu i upadł na ziemie. Z krwawiącą i parzącą od ektoplazmy raną.
-Cholera!- krzyknął Kamil. Próbując wstać, zauważył Ivan’a, który szykował się do kolejnego strzału. Nie czekając i starając się zignorować ranę, zaczął uciekać pomiędzy drzewa. Wiedział, że niedługo zbliży się do osiedla domków jednorodzinnych. Mniej więcej tam gdzie mieszkał. Ale mimo wszystko musiał wymyślić coś, by się oddalić..



*koktajl Mołotowa

3 komentarze:

  1. Heej! Wreszcie dotarłam! Co do notki, ten kiciuś jest super! (chciałabym żeby mój ze mną czasem pogadał.
    Zapraszam na marzenia-nee-chan.blogspot.com.
    Mimo iż czytałeś postanowiłam Cię jednak poinformować.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwoo, nowy wygląd xD
    I nowa notka na: http://blacretions.blog.onet.pl/

    ~~Adsuro

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Z tej strony KatD, przygotowałam już dla ciebie szablon, ale z powodu tego, że posiadasz dużą ilość stron na górze, nie jestem pewna co do wszystkich ustawień. Proszę o kontakt ze mną na mój numer gg - 25574867, chciałabym wszystko sobie dobrze ustalić, aby szablon wyglądał u ciebie prawidłowo.

    Pozdrawiam i czekam na szybką odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń

Tyle ile was tu było