Zapraszam na nowy rozdział. Od teraz blog będzie tak wyglądał. Mimo to czekam na szablon od KatD. Narazie ten będzie mi wiernie słuzył.
Miłego czytania
Rozdział 19
„Szukanie”
Początek dnia dla niektórych
inaczej się zaczyna. Dla Magdalen było to samotne pójście do szkoły, a zaś dla Kamila,
początek dopiero pierwszego dnia tortur. Uciekał teraz po lesie niczym ścigane zwierzę.
Ivan używał wciąż jednej i tej samej broni. Pistoletu Szpagina. Pokazał, że
potrafi się nim posługiwać.
-„Chyba wybrałem nienajlepsze miejsce do
ucieczki. Podpali cały las! Ale wśród drzew jestem bezpieczny…”- mówił do
siebie w myślach, biegnąc. Nie
przestawał biec i wiedział, że jeśli będzie próbował odsapnąć choćby na sekundę,
trafi go pocisk z ektoplazmy. Nagle oparł się o jakieś drzewo, wychylając co
jakiś czas głowę. Najpierw w prawo, potem w lewo, a potem złapał powoli oddech.
Przed sobą, niedaleko, miał duży staw wodny. Powierzchnia jeziora była zabrudzona
przez glony i jakieś wodne rośliny, której nazwy Kamil nie znał. Po sekundzie
młodemu Mrukowi przyszedł do głowy szalony pomysł.
***
Ivan ładował magazynek naboi z ektoplazmy do swojej broni. Gdy skończył,
odbezpieczył ją. Spojrzał wokół siebie. Nie wyczuwał by Kamil był gdzieś blisko.
-Jak na taką ofermę, szybko biega i dobrze
się ukrywa. Będę musiał szybciej działać.
***
Magdalen wchodząc do szkoły, spotkała Lucky’iego, który miotał się
dookoła, tak jakby szukał czegoś bardzo ważnego. Złotowłosa podeszła do niego i
uklękła, wiążąc sobie but. Po chwili szepnęła do niego.
-Wskakuj na moje ramie, musimy pogadać.
-Okej- powiedział Lucky, po czym zrobił tak
jak mu kazała przyjaciółka. Ta wstała i zaczęła
powoli kroczyć w stronę jakiegoś korytarza na lekcje.
-Widziałeś Matoła?
-Nie, cały czas go szukam. Ty też go nie widziałaś?-
zapytał kot.
-Nie pytałabym gdybym go widziała, głupi
kocie- zirytowała się złotowłosa- Co najdziwniejsze, jakoś Marka i
Mochimori’ego też nie widziałam. Może są chorzy?
-Hmm. Ja tam nie wiem, ale…wiem! Może chodźmy
po prostu do domu Kamila! On mieszka gdzieś na Mydlicach co nie? Wystarczy
sprawdzić i będzie ok!- zaproponował zadowolony ze swojego pomysłu kot, patrząc
wesoło na zielonooką. Ta stanęła w miejscu i załapała się za brodę. Zastanawiała
się przez chwile.
-Ale jak się stąd wyrwę…ktoś znów doniesie
temu przydupasowi dyrektora i…
-Haloo!- Lucky złapał ją małą łapką za ucho,
rozciągając je i piszcząc do niego- Jesteś duchem! Zdejmij „poszycie widzenia”
i będzie okei!- to co zrobił i hałas jaki z siebie wydobył, zirytował Magdalen
jeszcze bardziej. Ta, wściekła pociągnęła go za futro i uniosła na wysokość
swoich oczu.
-Masz mnie za idiotkę!!? Nie ciągnij mnie za
u…- tu powstrzymała się. Jakby zamrożona, zwróciła kąt oka w stronę osób przebywających
na korytarzu. Wszyscy patrzyli na nią dziwnie, prawie jak na wariatkę. Magdalen
zarumieniła się i wyprostowała puszczając Lucky’iego, który upadł na podłogę.
-Ała! Przestań blondynko! Zaraz cię porażę!
-To wszystko przez ciebie…- mruknęła
złotowłosa, idąc przed siebie. Kierowała swoje kroki do damskiej toalety. Kotek
zaczął iść za nią. Gdy weszła do środka upewniła się, że nikogo nie ma, po czym
zamknęła drzwi. Lucky przeszedł przez nie, stojąc przy złotowłosej- Nie chodzi
o to, że nie wiem co robić, głupi kocie. Ten cały Ivan dopieprza mi się do
skóry! Ale chyba i tak nie mam innego wyjścia- powiedziała, po czym stała się
niematerialna- przeszła przez drzwi niezauważalna, tak samo jak Lucky. Wspiął
się po jej placach, aż na samo ramie. Obje spojrzeli spokojnie po sobie- Więc
jaki to adres?
-Eee?- zdziwił się Lucky.
-Hej. Pytałam o adres. Chyba wiesz gdzie on
mieszka?- Magdalen zachowując spokój patrzyła na drapiącego się po głowie czerwonego
kota- Kocie…
-He! He! Gdzieś w okolicy domków…
-Znowu robisz ze mnie idiotkę!?- krzyknęła
znowu, zrzucając go z ramienia,
podirytowana już do końca.
***
Po długich namysłach Lucky’iego, dotarli w końcu do domków
jednorodzinnych. Lucky od razu rozpoznał adres. Nie czekając długo, zbliżyli się
domu Kamila. Stanęli pod drzwiami domu Mruka, zastanawiając się co robić.
-To na pewno tu?- zapytała blondynka patrząc
w dół na dumnego z siebie kota, który trzymał łapki założone na piersi. W
odpowiedzi przytaknął.
-Tak. To tutaj- dodał jeszcze dumnie.
-Hmm. I co teraz? Zapukać i zapytać się czy
jest Matoł?
-Tak chyba robią ludzie gdy chcą kogoś odwiedzić,
Blondyno- zwrócił uwagę kot, patrząc na złotowłosą jak na jakiegoś bezmózga.
-Wyrwę ci zaraz wąsy i…- przerwała atak na
kota. Oboje usłyszeli dźwięki rozmowy. Spojrzeli krótko na drzwi a potem po
sobie- Czy to Matoł?
-Nie…to inny głos. Patrz!- Lucky wskazał
palcem na otarte okno gdzieś z boku domu.
***
Bez obawy, że zostaną zaobserwowani,
dwójka przyjaciół wychyliła się, obserwując rozmowę trzech osób. Dwóch umundurowanych
policjantów rozmawiało z piękną kobietą ubraną w służbowy strój. Jakby
pracowała w biurze albo w jakiejś firmie.
-Czy ma pani zdjęcie pani wychowanka?- zapytał
poważnym tonem jeden policjantów.
-Tak, już podaje- odpowiedziała zdenerwowana
kobieta. Była bardzo roztrzęsiona. Wyciągnęła z szafki jakąś aktualną
fotografie Kamila i podała ją policjantowi.
-Jeszcze raz niech mi pani powie, kiedy
chłopak zniknął?
-Właściwie to od wczoraj go nie ma. Gdy
wyszedł do szkoły wydawało mi się to wszytko normalne, ale…zaczęłam się martwic
gdy nie wracał. Od tamtej pory go nie ma. Myślałam że został u jakiegoś kolegi,
ale potem pomyślałam, że nie ma wielu przyjaciół. Zawsze był sam i…
-Rozumiem. To będzie trochę niedelikatne z
mojej strony, ale czy Kamil ma jakieś problemy, coś w szkole…może jakieś
niewłaściwe towarzystwo?
-Nic mi nie mówił. O problemach w szkolę też
nic. Nawet nie dostałam żadnego telefonu ze szkoły…
Lucky i Magdalen słuchali jak kobieta opowiada o Kamilu. Każdy szczegół wydawał
się dla nich istotny, ale tak czy inaczej mieli pewność, że z Mrukiem dzieje
się coś niedobrego.
-A jak wygląda u was sytuacja rodzinna?
-Widzi pan…Opiekuje się nim odkąd skończył jakieś
sześć lat. Jego rodzice zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Od tamtej
pory go wychowuje. Starałam się mu poświęcać dużo czasu, ale pracuje i nie mam
go z kim zostawić. A teraz gdy już jest starszy to zachowuje się chyba jak
każdy nastolatek. Tak sądzę. Ogólnie to
spokojny chłopak, znam go dobrze. Unika zwykle kłopotów, ale boje się, że się w coś wplątał- powiedziała drżącym
głosem Elżbieta, zatykając dłonią usta. Siłą powstrzymywała łzy. Magdalen,
która wychylała głowę przez okno, przyglądała się poważnie jej postaci. Była
bardzo podobna z wyglądu do Mruka. Spokojnie mogłaby, by pomylić tę kobietę z
jego matką.
-Niech się pani nie martwi, znajdziemy go
szybko. Proszę spokojnie czekać i nie działać na własną rękę…
Policjanci wstając z kanapy, zaczęli
szykować się do wyjścia. Elżbieta poszła za nimi by ich odprowadzić. Zaś
Magdalen i Lucky udali się z powrotem do drzwi. Stojąc przy ścianie,
nasłuchiwali jeszcze rozmowy w progu.
-Damy pani znać, gdy go znajdziemy.
-Bardzo dziękuje. Będę czekała- gdy
pożegnała policjantów, zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie, zakrywając twarzą
dłonie- Kamil, co się z tobą dzieje? Gdzie jesteś?- pytała samą siebie w nadziei, że może Kamil usłyszy. Jakby na zawołanie,
usłyszała dzwonek do drzwi. Drgnęła wycierając łzy. Otworzyła gwałtownie drzwi-
Kamil…
-Dzień dobry- rzuciła Magdalen, zdzwiona, że
tak szybko drzwi zostały otwarte. Kobieta jakby również zdziwiona, spojrzała na złotowłosą dziewczynę.
Widziała ja po raz pierwszy w życiu.
-Słucham?
-Jestem przyjaciółką Kamila…
-Przyjaciółką?
***
Kamil w takiej właśnie
chwili dziękował samemu sobie i też ciotce, że zapisała go na lekcje pływania
jak był mały. Był pod wodą już jakąś minutę i czuł że już brakuje mu powietrza.
W dodatku woda, w której nurkował była bardzo mętna i nie był wstanie zobaczyć nic na powierzchni
ani wokół siebie. Wynurzył się na sekundę, dalej płynąc w stronę brzegu, po czym
zanurzył się z powrotem, łapiąc wcześniej oddech.
-„Coś mi się tu nie podoba. Jestem mokry,
mimo że jestem duchem? I jestem w zwyklej wodzie? Żenujące…”- pomyślał Kamil, płynąc
dalej. Wiedział, że Ivan jest już gdzieś niedaleko i czeka tylko na dogodną
okazje by go pochwycić.
Tymczasem Ivan szedł spokojnie wraz ze swoją bronią w ręku pomiędzy
drzewami. Wcześniejsze ślady zaprowadziły go do zwykłego jeziora w lesie.
Popatrzył na nie przez chwile, a potem prychnął.
-Niemożliwe. Nie zamierzam nawet tam wchodzić…-pomyślał
a następnie zmaterializował w dłoni
dziwną butelkę . Wyglądała na szklaną, ale była dziwnie zmechanizowana. Miała
również jakiś ukryty zapalnik- Molotov coctail*.
***
Elżbieta drżącą dłonią nalewała herbaty złotowłosej do filiżanki.
Magdalen zdawała sobie sprawę, iż ta przejmuje się zaginięciem Kamila.
Spojrzała na nią jeszcze raz a potem na filiżankę herbaty.
-Dziękuje- mruknęła upijając łyk. Jak się spodziewała,
nie czuła żadnego smaku. W końcu duchy piją jedynie sztuczną plazmę.
-Kamil nie mówił, że ma przyjaciółkę.
Obawiam się, że ostatnio ukrywa przede mną wiele rzeczy. Powiedz, że wiesz coś na jego temat. Musze wiedzieć.
-Nie mów jej nic o duchach!- pisnął Lucky,
który wdrapał się niezauważony na kanapę. Magdalen krzyknęła by mu prosto w
pyszczek, by się zamknął, ale musiała zachowywać się normalnie.
-Przepraszam panią, ale niestety. Też się
martwię o Mato… to znaczy o Kamila. Nie było go dziś w szkolę.
-Powiedz czy on ma jakieś problemy?
Niepokoje się. Nawet ze szkoły nie dostałam zawiadomienia o jego nieobecności!
-Odkąd zaczęliśmy się kumplować nic nie było
takiego co mogłoby go zmartwić…nie dostała pani od niego żadnego telefonu ani..
-Nic a nic- przerwała szybko kobieta-…ostatnio
rzadko wraca na czas do domu. Czy to może z twojego powodu, Magdalen?- zapytała
oczekując odpowiedzi Elżbieta.
-Tak, czasem gdzieś spacerujemy. W szkole
nic się złego nie dzieje…- przez chwile Magdalen miała ochotę powiedzieć jej o
Ivanie i o ich wizycie w jego gabinecie, ale gdyby to zrobiła musiałaby
opowiedzieć o starciu w szkolę z Kred’em, jak i również o walce z Mochimori’m.
Tak czy inaczej wszystko sprowadzało by się do powiedzenia jej o duchach. I o Kamilu.
W to by nie uwierzyła i uznała ją za wariatkę.
-Magdalen! Nie mów nic o Ivan’nie!
-„Głupi kot. Przecież nic bym nie…zaraz. A
może to on…nie, raczej….”
-Rozumiem- odparła zawiedziona Elżbieta. Spodziewała
się usłyszeć lepszych wiadomości o Kamilu.
-Ja chyba już pójdę…-powiedziała Magdalen wstając
z kanapy.
-Zaczekaj!- prawie że krzyknęła Elżbieta, wstając również z miejsca- Jeżeli dowiesz się czegoś o Kamilu, przyjdź do
mnie…dobrze?- poprosiła z nadzieją kobieta.
-Tak, jasne- odparła jakby bez przekonania
Magdalen, zastanawiając się nad czymś.
Gdy wyszła z domu, zamknęły się za nią drzwi. Za nią kroczył niewidzialny
Lucky.
-Wygląda na to, że się rozpłynął- mruknął
Lucky starając się nadążyć za przyjaciółką, która założyła duchowy płaszcz.
-Niekoniecznie. Chyba zdążymy jeszcze do
szkoły?
-Aż tak przejmujesz się nieobecnościami?- zapytał
lekko zdumiony zachowaniem Magdalen
-Nie ty kulko sierści! Dowiemy się czegoś
jak tam wrócimy. A mianowicie dowiemy się czegoś od kogoś…
***
Kamil przez chwile myślał,
że płynie z jakieś dwie godziny. Zaczęło
go coraz bardziej męczyć przepłyniecie na drugi brzeg, mimo iż nie było to
daleko. Wynurzył się na chwile zostając na moment głową na powierzchni. Rozejrzał
się znowu.
-Nie ma go…- nagle usłyszał wybuch. I nie
tylko. Zobaczył niedaleko niego jak woda wybiła się do góry a on z wrażenia pod
nią zanurkował- „Co się dzieje?!”- pomyślał, będąc pod wodą. Gdy wybuch minął,
coś wpadło do wody przed jego oczami. Wyglądało to jak zwykła butelka. Lecz gdy
wybuchła, fala wybuchu odrzuciła go gdzieś dalej-„To Ivan!”- pomyślał po czym wynurzył
się. Zauważył Rosjanina daleko w tyle za
sobą. Ten zaczął rzucać butelkami, które nurkowały w wodzie i wybuchały. Jedna
wybuchła niedaleko Kamila, który już prawie docierał do brzegu- To… koktajl
Mołotowa! Cholera!- krzyknął, płynąc kraulem. Machał rękami i nogami
najszybciej jak mógł. Byle by dostrzec do brzegu.
-Wiedziałem, że jest pod wodą. Wystarczyło
go wykurzyć. A teraz jest łatwym łupem!- krzyknął Ivan, a potem ukląkł na jedno
kolana i wycelował swoją bronią w zbliżającego się na suchy ląd Kamila. Gdy
strzelił, uśmiechnął się triumfalnie. Pocisk celnie dotarł do prawego ramienia Kamila,
który wygiął się do tyłu i upadł na ziemie. Z krwawiącą i parzącą od ektoplazmy
raną.
-Cholera!- krzyknął Kamil. Próbując wstać,
zauważył Ivan’a, który szykował się do kolejnego strzału. Nie czekając i starając
się zignorować ranę, zaczął uciekać pomiędzy drzewa. Wiedział, że niedługo
zbliży się do osiedla domków jednorodzinnych. Mniej więcej tam gdzie mieszkał.
Ale mimo wszystko musiał wymyślić coś, by się oddalić..
*koktajl
Mołotowa
Heej! Wreszcie dotarłam! Co do notki, ten kiciuś jest super! (chciałabym żeby mój ze mną czasem pogadał.
OdpowiedzUsuńZapraszam na marzenia-nee-chan.blogspot.com.
Mimo iż czytałeś postanowiłam Cię jednak poinformować.
Pozdrawiam :*
Uwoo, nowy wygląd xD
OdpowiedzUsuńI nowa notka na: http://blacretions.blog.onet.pl/
~~Adsuro
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ tej strony KatD, przygotowałam już dla ciebie szablon, ale z powodu tego, że posiadasz dużą ilość stron na górze, nie jestem pewna co do wszystkich ustawień. Proszę o kontakt ze mną na mój numer gg - 25574867, chciałabym wszystko sobie dobrze ustalić, aby szablon wyglądał u ciebie prawidłowo.
Pozdrawiam i czekam na szybką odpowiedź.